poniedziałek, 22 listopada 2010
Uczyć się od najlepszych
Jak już piec, to zapatrując się na mistrzów. Nie mam wybitnych uzdolnień w kierunku pieczenia ciast. Wszystkie, które robię, wychodzą mi bardzo dobre, ale to dlatego, że nie porywam się na piętrowe torty, ciasta według przepisu Pierre'a Herme i innych czarodziejów cukiernictwa.
Czasem jednak i oni mają proste a efektowne pomysły na słodkości. Takie, z którymi może poradzić sobie ktoś, kto ma niezbyt dużą kuchnię i niezbyt sprawne w tej materii ręce.
Bożena Sikoń jest szefową cukierników w hotelu Jan III Sobieski. Renoma kawiarni Alexander czy hotelowej restauracji Marysieńka jest potwierdzona, choć nie przeze mnie, bo jeszcze z nich nie korzystałam. W każdym razie Sikoń to osoba, która ma za sobą lata doświadczenia, zęby na słodyczach zjadła, pewnie dosłownie, więc można na nią spoglądać, bo po cichu prowadzi kampanię, która zawodowi cukiernika ma nadać zasłużony status.
Według pani Bożeny, kucharz cieszy się o wiele większym prestiżem niż cukiernik. Desery z jakiegoś powodu uznawane są za sztukę mniej poważną, już tylko wspomnienie po posiłku. A to deser, zwieńczenie wizyty, może zadecydować o wrażeniu całościowym i zdecydować czy klient wróci jeszcze do danego lokalu. Dlatego nie ma tu miejsca na fuszerkę czy przypadkowo dobrane składniki.
Podobno dziś panuje taki trend, że desery podaje się proste, bez nadmiernej stylizacji i zbędnych elementów na talerzu. To mi odpowiada, lubię samo sedno. Więcej mi nie potrzeba, i tak nie przesłoni to przecież smaku...
Migdałowe ciasteczka do kawy wg. Bożeny Sikoń
Składniki:
100 g płatków migdałowych
90 g cukru
15 g mąki
2 jajka
20 g masła
Przygotowanie:
Do miski włożyć płatki migdałowe, cukier, mąkę i wymieszać z białkami. Następnie wlać rozpuszczone letnie masło i wymieszać. Odstawić na 30 min. Układać niewielkie kulki na matę do pieczenia i widelcem zmoczonym w wodzie rozklepać płaskie kółka. Piec w temp. 180º C ok. 20 min.
Na ciepło formować kształt układając na wałku. Jak ostygną, będą półkoliste.
Najlepsze z korzenną kawą albo gorącą czekoladą.
PS: Przepis pochodzi z programu "Łakocie Bożeny Sikoń".
PS 2: Jeśli ktoś jest zainteresowany nauką u Bożeny Sikoń, Le Chocolat organizuje warsztaty pieczenia pod jej przewodnictwem. Niestety, koszt jest wysoki, 370 zł za osobę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
fajnie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńTe ciasteczka prezentują się niesamowicie lekko! Przepiękne. Niczym jesienne liście...
OdpowiedzUsuńJa mogę oddać swój głos poparcia dla pani Bożeny :) To prawda, że zawód cukiernika jest wciąż traktowany z przymrużeniem oka, szczególnie przez wielkich szefów kuchni. A ja uważam, że nawet najlepszy, najbardziej zaskakujący i powalający smakiem obiad jest niczym bez przypieczętowania go wspaniale skomponowanym z całością deserem. I chociaż uwielbiam ogólnie gotowanie, to mojemu sercu i tak najbliżej do cukiernictwa i piekarnictwa :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne dachóweczki :)
Wow, piękne. Takie delikatne, kruche i lekkie - jak jesienne liście ;)
OdpowiedzUsuńO tu tu, z kawką takie poproszę!
OdpowiedzUsuńwygladaja tak delikatnie i lekko... cudne lakocie:)
OdpowiedzUsuńSkopiowałam sobie przepis do zrobienia :) Strasznie mi sie podobają, delikatne!
OdpowiedzUsuńśliczne te ciasteczka, takie lekkie, frywolnie powykręcane. I na pewno są pyszniutkie :-)
OdpowiedzUsuńBardzo oryginalne ciasteczka, takie lekkie :)
OdpowiedzUsuń