Chyba wszyscy słyszeli o raporcie na temat czytelnictwa zleconym przez Bibliotekę Narodową? Wyniki są dla mnie wstrząsające. 56% Polaków nie czyta wcale, ani jednej książki rocznie, co więcej (!), ponad połowa badanych nie wyszła poza 3 strony tekstu. Jakiegokolwiek, książki, gazety, tekstu w Internecie...
Przerażające i bardzo smutne. Nie wiem co się stanie ze społeczeństwem, które nie czyta. Czy w przeciągu najbliższych stu lat zamienimy się w bandę troglodytów?
Przecież czytanie to nie tylko dowiadywanie się czegoś, to rozwijanie wyobraźni, poszerzanie swojego zasobu słów, poznawanie innych światów i kultur. Dla mnie to także mityczne opowiadanie historii, przekazywanie ich dalej. Jak czegoś nie zapisze się na kartce, to tego nie ma.
Ostatnio sporo podróżuję pociągiem i widzę, że czyta mniej więcej 1/3 ludzi. Książki, nie pisma. Niektórych kojarzę z widzenia, i zwykle łapczywie spoglądamy sobie na okładki z takiej miłej, nie wścibskiej ciekawości. Od jakiegoś czasu prowadzę też sporo rozmów ze znanymi ludźmi na temat ich nawyków czytelniczych, i właściwie nikt z tych fajnych, myślących ludzi nie miał nigdy problemu z wymienieniem kilkunastu pozycji które ostatnio go zainteresowały, które czytał, które nosi ze sobą i leżą na jego stoliku nocnym.
To nastraja mnie optymistycznie, ale patrząc na te dane, myślę sobie, że żyję chyba w szklanej kuli. Być może to ja jestem tą szczęściarą, która spotyka te 12% Polaków, które czyta więcej niż 6 książek rocznie? A co reszta robi ze swoim wolnym czasem, ze swoimi myślami? Jak utrzymuje higienę umysłu?
Mnie książka towarzyszy od zawsze, bez niej nie ruszę się na żadne wakacje, w żadną drogę dłuższą niż 30 minut. Czasem noszę dwie książki, żeby, w razie gdy skończę jedną, mieć już kolejną w zapasie. Boje się, że na przeczytanie wszystkiego co chcę, nie starczy mi życia. To zasługa mojej mamy, która odkąd byłam małą dziewczynką, gromadziła mi w domu kolejne książki. Pamiętam czasy, gdy jako 15-latka byłam zapisana jednocześnie do pięciu bibliotek, i znajome bibliotekarki odkładały mi zamówione pozycje.
Do książek mam więc stosunek nabożny, nie mażę po nich, nie zaginam, nie kładę byle gdzie. Pożyczam tylko osobom zaufanym, bo książka to dla mnie rzecz osobista, jest jak kilkudniowy romans, po którym zostaje wspomnienie niedawnej bliskości.
Dziś polecę Wam dwie pozycje. Pierwsza to słynne "Służące" Kathryn Stockett, których ekranizacja właśnie powstaje. Niezwykła książka, której akcja toczy się na Południu USA w latach 60. ubiegłego wieku. Akcja rozpisana jest pomiędzy trzy kobiety: młodą, białą, panienkę Skeeter, która chce zostać pisarką i dwie kolorowe służące, które pomogą jej w pewnym niezwykłym projekcie. To właśnie książka, która mówi o potrzebie dania głosu, o tym jaką ulgę sprawia opowiadanie historii. To także wspaniała, wzruszająca, czasem zabawna, niekiedy przerażająca rzecz o ludzkiej godności, sile ducha, kobiecej zawiści i przyjaźni. Napisana soczystym, barwnym językiem. Nie mogłam się oderwać, czytałam na przystanku, w autobusie, pociągu i po drodze do domu.
Druga rzecz to coś zupełnie odmiennego. Niedawno wyszła bardzo ładnie wydana "Książka kucharska Jane Austen", która po części jest zbiorem przepisów z czasów pisarki a po części zbiorem obyczajów i tradycji kulinarnych tamtych czasów. Strasznie podobało mi się, że wydawcy najpierw podawali przepisy w oryginale, napisane dawnym, bardzo literackim językiem, a poniżej ich wersje uwspółcześnione, przełożone na nasze możliwości. wszystko to uzupełnione jest rycinami z XVIII wieku, związanymi ze sztuką kulinarną, na które patrzy się z przyjemnością.
Na razie robiłam z tej książki tylko jarzynową zapiekankę, nie robiłam jednak zdjęć, bo było ciemno i tak by nie wyszły. Chciałam dziś jednak podać inną świetną zapiekankę, z fenkułem, inspiracją był blog Przy kuchennym stole i książka Jane Austen.
Zapiekanka z fenkułem

Składniki:
250 gr. makaronu rurek
250 gr. pieczarek
200 gr. krewetek mrożonych
200 gr szynki konserwowej pokrojonej w paski
bulwa kopru włoskiego
puszka pomidorów pelati
1 mała cukinia
1 dymka razem ze szczypiorem
garść czarnych oliwek
2 ząbki czosnku
kubeczek kremówki
pół kubeczka gęstej śmietany 18%
200 gr. sera żółtego twardego
oregano, tymianek, bazylia - suszone
łyżeczka wędzonej papryki
Przygotowanie:
Ugotować makaron na pół twardo. Pokroić cukinię i cebulkę w półplasterki, szczypior posiekać, koper pokroić w paski. Na oliwie z oliwek podsmażyć cebulkę, szynkę, dodać cukinię, koper włoski, na końcu pieczarki i smażyć aż woda z nich odparuje. Potem dodać puszkę pomidorów i oliwki. Dodać zioła, sól i pieprz, i podusić razem. Pod koniec duszenia dodać mrożone krewetki i jeszcze kilka minut dusić.
Nasmarować naczynie do zapiekania oliwą. W garnku wymieszać makaron i sos, przełożyć do naczynia. W miseczce wymieszać śmietanę z połową sera żółtego, rozgniecionym czosnkiem i papryką. Makaron potraktować tym sosem, lekko wzruszyć ale nie mieszać, i posypać resztą sera.
Zapiekać 20 minut w 200 stopniach.
Nietypowa, a bardzo pyszna zapiekanka. Spróbujcie!