sobota, 26 lutego 2011

Zapiekanka i książki


Chyba wszyscy słyszeli o raporcie na temat czytelnictwa zleconym przez Bibliotekę Narodową? Wyniki są dla mnie wstrząsające. 56% Polaków nie czyta wcale, ani jednej książki rocznie, co więcej (!), ponad połowa badanych nie wyszła poza 3 strony tekstu. Jakiegokolwiek, książki, gazety, tekstu w Internecie...
Przerażające i bardzo smutne. Nie wiem co się stanie ze społeczeństwem, które nie czyta. Czy w przeciągu najbliższych stu lat zamienimy się w bandę troglodytów?
Przecież czytanie to nie tylko dowiadywanie się czegoś, to rozwijanie wyobraźni, poszerzanie swojego zasobu słów, poznawanie innych światów i kultur. Dla mnie to także mityczne opowiadanie historii, przekazywanie ich dalej. Jak czegoś nie zapisze się na kartce, to tego nie ma.

Ostatnio sporo podróżuję pociągiem i widzę, że czyta mniej więcej 1/3 ludzi. Książki, nie pisma. Niektórych kojarzę z widzenia, i zwykle łapczywie spoglądamy sobie na okładki z takiej miłej, nie wścibskiej ciekawości. Od jakiegoś czasu prowadzę też sporo rozmów ze znanymi ludźmi na temat ich nawyków czytelniczych, i właściwie nikt z tych fajnych, myślących ludzi nie miał nigdy problemu z wymienieniem kilkunastu pozycji które ostatnio go zainteresowały, które czytał, które nosi ze sobą i leżą na jego stoliku nocnym.
To nastraja mnie optymistycznie, ale patrząc na te dane, myślę sobie, że żyję chyba w szklanej kuli. Być może to ja jestem tą szczęściarą, która spotyka te 12% Polaków, które czyta więcej niż 6 książek rocznie? A co reszta robi ze swoim wolnym czasem, ze swoimi myślami? Jak utrzymuje higienę umysłu?

Mnie książka towarzyszy od zawsze, bez niej nie ruszę się na żadne wakacje, w żadną drogę dłuższą niż 30 minut. Czasem noszę dwie książki, żeby, w razie gdy skończę jedną, mieć już kolejną w zapasie. Boje się, że na przeczytanie wszystkiego co chcę, nie starczy mi życia. To zasługa mojej mamy, która odkąd byłam małą dziewczynką, gromadziła mi w domu kolejne książki. Pamiętam czasy, gdy jako 15-latka byłam zapisana jednocześnie do pięciu bibliotek, i znajome bibliotekarki odkładały mi zamówione pozycje.

Do książek mam więc stosunek nabożny, nie mażę po nich, nie zaginam, nie kładę byle gdzie. Pożyczam tylko osobom zaufanym, bo książka to dla mnie rzecz osobista, jest jak kilkudniowy romans, po którym zostaje wspomnienie niedawnej bliskości.

Dziś polecę Wam dwie pozycje. Pierwsza to słynne "Służące" Kathryn Stockett, których ekranizacja właśnie powstaje. Niezwykła książka, której akcja toczy się na Południu USA w latach 60. ubiegłego wieku. Akcja rozpisana jest pomiędzy trzy kobiety: młodą, białą, panienkę Skeeter, która chce zostać pisarką i dwie kolorowe służące, które pomogą jej w pewnym niezwykłym projekcie. To właśnie książka, która mówi o potrzebie dania głosu, o tym jaką ulgę sprawia opowiadanie historii. To także wspaniała, wzruszająca, czasem zabawna, niekiedy przerażająca rzecz o ludzkiej godności, sile ducha, kobiecej zawiści i przyjaźni. Napisana soczystym, barwnym językiem. Nie mogłam się oderwać, czytałam na przystanku, w autobusie, pociągu i po drodze do domu.

Druga rzecz to coś zupełnie odmiennego. Niedawno wyszła bardzo ładnie wydana "Książka kucharska Jane Austen", która po części jest zbiorem przepisów z czasów pisarki a po części zbiorem obyczajów i tradycji kulinarnych tamtych czasów. Strasznie podobało mi się, że wydawcy najpierw podawali przepisy w oryginale, napisane dawnym, bardzo literackim językiem, a poniżej ich wersje uwspółcześnione, przełożone na nasze możliwości. wszystko to uzupełnione jest rycinami z XVIII wieku, związanymi ze sztuką kulinarną, na które patrzy się z przyjemnością.

Na razie robiłam z tej książki tylko jarzynową zapiekankę, nie robiłam jednak zdjęć, bo było ciemno i tak by nie wyszły. Chciałam dziś jednak podać inną świetną zapiekankę, z fenkułem, inspiracją był blog Przy kuchennym stole i książka Jane Austen.


Zapiekanka z fenkułem




Składniki:
250 gr. makaronu rurek
250 gr. pieczarek
200 gr. krewetek mrożonych
200 gr szynki konserwowej pokrojonej w paski
bulwa kopru włoskiego
puszka pomidorów pelati
1 mała cukinia
1 dymka razem ze szczypiorem
garść czarnych oliwek
2 ząbki czosnku
kubeczek kremówki
pół kubeczka gęstej śmietany 18%
200 gr. sera żółtego twardego
oregano, tymianek, bazylia - suszone
łyżeczka wędzonej papryki

Przygotowanie:
Ugotować makaron na pół twardo. Pokroić cukinię i cebulkę w półplasterki, szczypior posiekać, koper pokroić w paski. Na oliwie z oliwek podsmażyć cebulkę, szynkę, dodać cukinię, koper włoski, na końcu pieczarki i smażyć aż woda z nich odparuje. Potem dodać puszkę pomidorów i oliwki. Dodać zioła, sól i pieprz, i podusić razem. Pod koniec duszenia dodać mrożone krewetki i jeszcze kilka minut dusić.

Nasmarować naczynie do zapiekania oliwą. W garnku wymieszać makaron i sos, przełożyć do naczynia. W miseczce wymieszać śmietanę z połową sera żółtego, rozgniecionym czosnkiem i papryką. Makaron potraktować tym sosem, lekko wzruszyć ale nie mieszać, i posypać resztą sera.

Zapiekać 20 minut w 200 stopniach.

Nietypowa, a bardzo pyszna zapiekanka. Spróbujcie!

poniedziałek, 21 lutego 2011

Zupa bananowa do poduszki


Aż dziwne, że do tej pory nie dałam tej zupy na bloga. Jedli ją już chyba wszyscy moi znajomi, przepis się rozniósł po świecie a tu go jeszcze do tej pory nie było.

To jedna z zup nietypowych, która na pierwszy rzut oka może wydawać się dziwna, bo kto daje banany do zupy?, ale po pierwszym zrobieniu jej, wszystkie elementy wskakują na swoje miejsce i zupa plasuje się na mocnym miejscu w rankingu obiadowego topu.

Jest dość ostra, rozgrzewająca, a przy tym i słodka, i kwaśna - nic nie przesadzam. Gęsta, sycąca, bardzo aromatyczna. Taka w sam raz, żeby wrócić do domu, przebrać się w coś wygodnego, zasiąść w fotelu z poduszką na kolanach i z garnkiem w pobliżu, bo bez dolewek się nie obejdzie.

Zupa bananowa



Składniki:
2 kostki bulionu warzywnego
pierś kurczaka
1 cebula
1 por (biała część)
1 zielony ogórek
1 cytryna
2 duże banany lub 3 mniejsze
1 łyżka mąki
1 łyżka curry
1 łyżka imbiru w proszku lub świeżego startego

Przygotowanie:
Pierś pokroić w kostkę, cebulę i por w półkrążki. Ogórka w skórce kroimy w słupki. Cytrynę kroimy drobno w cząstki.

W garnku przygotować 1,5 l bulionu. Na patelni podsmażamy pierś obtoczoną w mące i imbirze i wrzucamy do gotującego się bulionu. Następnie podsmażamy cebulę i por i też wrzucamy do bulionu. Chwilę gotujemy i wrzucamy pokrojony ogórek, a po chwili cytrynę.

Banany kroimy w plastry i wrzucamy do zupy. Dodajemy łyżkę curry. Dosładzamy do smaku i jeszcze chwilę gotujemy.

piątek, 18 lutego 2011

Ze Złotej Księgi Czekolady


Mam bardzo brzydką przypadłość... Kiedy bardzo czegoś chcę, zrobię wszystko żeby to dostać. Wydaje mi się wtedy, że życie będzie lepsze i pełne, gdy będę to miała. A ja będę wtedy spełniona i kompletna. Brzmi jakbym szukała jakichś wielkich rzeczy w życiu, ale zwykle chodzi o prozaiczne sprawy, książki, buty, torebki, kosmetyki czy miski do kuchni. Klasyczny przypadek zakupoholizmu i kompensowania sobie różnych rzeczy zakupami.

Złota Księga Czekolady chodziła za mną kilka miesięcy, zanim postanowiłam, że ulegnę jej w sposób przewrotny. Nie kupię sama, tylko każe kupić ją sobie na urodziny (dzięki dziewczyny:). Zachwyciłam się nią, obwąchałam, obmacałam, ze dwa tygodnie leżała na widoku i snułam plany pieczenia czekoladowych gór, a potem przy sprzątaniu położyłam ją na półkę i tak sobie tam biedna i porzucona leży. Moja miłość jest jak widać krótka i nietrwała.

Przeprosiłam się z nią niedawno, bo nie zasłużyła na takie traktowanie. To świetne pozycja, pięknie wydana, przepisy są efektowne i o różnym stopniu trudności. Na początek nie chciałam się zniechęcać swoimi nieudanymi wypiekami, wybrałam więc czekoladowe palmiery. Nie do spaprania:)

PS: Czy zauważyliście, czy macie już w swoich spiżarkach ciasteczka Oreo, które ze 2 tygodnie temu weszły na nasz rynek?
To czekoladowe markizy, które dotąd można było kupować tylko za granicą. Ciasteczko jest gorzkie, mocno czekoladowe, a w środku ma śmietankowy biały krem. Ja lubię jeść je w całości, nie jak na reklamach.
Do Polski wprowadza je Krafts Food i podobno chce podbić rynek. Prawdę mówiąc jestem ciekawa jak im się to uda, skoro 370 gramowa paczuszka kosztuje 7 zł.
To niby nie dużo, ale jakoś nie widzę, jak Polacy pędzą po ciastka za tę cenę, skoro zwykle wykosztowują się na Delicje.

Palmiery czekoladowe



Składniki:
opakowanie ciasta francuskiego
tabliczka gorzkiej czekolady
2 łyżki gorzkiego kakao
2 łyżki brązowego cukru
2 łyżki cukru pudru

Przygotowanie:
Roztapiamy czekoladę w kąpieli wodnej. Wyjmujemy ciasto z lodówki i zaznaczamy jego środek. Smarujemy je lekko przestudzoną czekoladą po całej powierzchni i posypujemy kakaem przez sitko. Wtedy zawijamy boki do siebie w rulon, tak żeby spotkały się w środku ciasta. Następnie obtaczamy szybko rulon w cukrze pudrze (ciasto robi się miękkie od czekolady) i wstawiamy na jakieś 15 minut do lodówki, zawinięty w papier do pieczenia. W międzyczasie nagrzewamy piekarnik do 200 stopni.
Po wyjęciu kroimy rulon w 1 centymetrowe plastry, i układamy na blasze w 2 centymetrowych odstępach. Posypujemy po wierzchu brązowym cukrem i wstawiamy na ok. 10 minut. Trzeba kontrolować sytuację, bo ciastka łatwo się palą. Dobre na ciepło i na zimno.

niedziela, 13 lutego 2011

Granatowa sałatka


Przeczytałam ostatnio w Elle artykuł podróżniczy o Stambule i jakoś tak mnie naszło na wspomnienia z wakacji. Szczególnie, że złe wrażenia zatarły się i teraz oddałabym dużo za Wielki Bazar i zatłoczone uliczki Sultanahmet.

Zanurzam się więc w te klimaty, korzystając z miesiąca kuchni arabskiej. Nie wiem czy widzieliście ostatnio film "Soul kitchen" Fatiha AKina? To turecki emigrant, który całe swoje dorosłe życie spędził w Niemczech ale w swojej twórczości stale przerabia tematy emigracji, multikulturowego społeczeństwa i odmienności (wielorakiego rodzaju). Film nie mówi nic o kuchni tureckiej co prawda, choć dla jedzenie Turków stanowi jeden z najważniejszych aspektów życia. Chyba poza religią, najważniejszy. Pokazuje jednak jak fajne miejsce na ziemi można sobie stworzyć, gdy ma się pasję i pomysł na siebie. Tylko pozazdrościć, bo niektórym szukanie czegoś takiego zajmuje całe życie i wcale nie znajdują...

A dzisiejsza sałatka jest częstym gościem w tureckich i marokańskich domach, choć ja tam na miejscu takiej nie jadłam. Za to cudownie wspominam, wszechobecność granatów na każdym kroku. Uliczni sprzedawcy wyciskają z nich kwaśno-słodki sok a małe sklepiki sprzedają kosmetyki z dodatkiem soku z granatów czy gęste, ciemne sosy do potraw.

"Granat uprawiano już 5 tysięcy lat p.n.e. W starożytnej Grecji i Egipcie roślinę tę czczono jako świętą, a starożytna medycyna Chin uznawała sok z granatu za "skoncentrowane życie" i symbol długowieczności. Z powodu dużej ilości nasion granat stał się symbolem płodności i siły rozrodu roślin.

Owoc granatu zawiera dużo witaminy C, niacyny, potasu, błonnika, kwasy organiczne oraz białko. To zdrowy, naturalny napój miłosny. Sok z granatów zwalcza skutecznie choroby serca i układu krążenia, obniża ciśnienie krwi, łagodzi stany zapalne szczególnie w artretyzmie, a także przeciwdziała procesom starzenia i powstawaniu nowotworów. Potwierdzono naukowo skuteczność działania soku z granatu przeciwko wolnym rodnikom, procesom zapalnym, a także chorobom serca i układu krążenia o podłożu miażdżycowym. Sok z granatu zawiera trzy razy więcej przeciwutleniaczy niż ta sama ilość zielonej herbaty czy czerwonego wina."*


Sałatka z granatów i bulguru.




Składniki:
Szklanka bulguru
1 granat, obrany i wyłuskany
3-4 łodygi selera naciowego, razem z liśćmi
garść orzechów włoskich i 1/2 garści nerkowców
posiekana natka pietruszki i mięta
sok z połówki cytryny
sok z połówki granatu
3 łyżki oliwy z oliwek
pół ząbka czosnku utartego ze szczyptą soli

Przygotowanie:
Gotujemy bulgur w niewielkiej ilości wody, studzimy. Dodajemy pestki granatu i pokrojony w plasterki seler naciowy. Posypujemy pokruszonymi orzechami i siekanymi ziołami.
Sos: oliwa, soki i starty czosnek mieszamy razem i polewamy sałatkę.
Polecam jeść ją świeżą, bo wtedy pięknie pachnie. Potem zioła zmiękną i zrobi się mniej krucha, ale dalej będzie smaczna. Seler chrupie w zębach, a świeży zmiażdżony czosnek przełamuje słodycz granatu.

Przepis pochodzi z TEJ strony. Dodaję go do akcji do akcji Panny Malwinny, do Festiwalu kuchni arabskiej


.

*Informacje o owocu granatu wzięłam ze strony: www.mamzdrowie.pl

czwartek, 10 lutego 2011

Quiche warzywna



Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z quiche, sprzedawca w małym bistro opisał to 'kisz'. Ani to było francuskie, ani choćby niemieckie, taki sobie zwykły fast food. Dopiero z czasem dowiedziałam się, że to danie francuskie, z niemieckimi właśnie naleciałościami a tego pierwszego razu próbowałam coś w rodzaju najsłynniejszej quiche lorraine.
Generalnie jest to pieczone ciasto, z zamkniętym w środku nadzieniem, które dopieka się w nim jak w domku. Tradycyjne, lotaryńskie danie było przysmakiem księcia Lotaryngii, Karola III i w kruchym cieście kryło boczek, szynkę, dużo sera i masę jajeczno-śmietanową. Książę podejmował tym gości i najadało się po pachy całe towarzystwo.

U nas w domu robi się wersję trochę inną, choć teraz chyba nawet bardziej popularną, bo warzywną. Z czasem przepisy żyją własnym życiem i ulegają coraz większej modyfikacji. Tak jest z quiche, której ikoniczna wersja jeszcze gdzieś tam krąży, ale coraz częściej robi się danie z ciasta nie kruchego tylko francuskiego i rezygnuje się z mięsnego nadzienia.
Choć z drugiej strony muszę przyznać, że ja wolę tę wersję łatwiejszą, bo jest lżejsza i mniej tłusta. Sami zdecydujcie...

Quiche warzywna



Składniki:
opakowanie ciasta francuskiego
2 duże pory
50 dag pieczarek
opakowanie szpinaku mrożonego
10 dag ementalera lub goudy
1 jajko
buteleczka śmietany 18%
oliwa, masło
sól, pieprz, tymianek, zioła prowansalskie

Przygotowanie:
Pieczarki pokroić w plasterki. Podsmażyć na oliwie z masłem, aż wyparuje cała woda. Doprawić przyprawami i ziołami.
Pory pokroić w krążki i przesmażyć na maśle z oliwą. Połączyć z pieczarkami.
Rozmrozić szpinak na ogniu, odlać lub odparować porządnie wodę i doprawić.
Ser zetrzeć na dużych oczkach tarki.
Śmietanę wymieszać z jajkiem, lekko posolić.

Tortownicę wyłożyć ciastem francuskim. Na nim ułożyć pory z pieczarkami, przykryć szpinakiem, zalać śmietaną z jajkiem i posypać serem. Zapiekać w piekarniku rozgrzanym do 220-240 st. przez ok. 30-35 min., aż ciasto po brzegach pięknie się zarumieni.

sobota, 5 lutego 2011

Szybka wycieczka do Maroka


Moim dzisiejszym daniem jest marokański kuskus z warzywnym ragout. Danie pochodzi oczywiście z Maroka, ale można je też spotkać w Tunezji, choć ostatnio zamiast jechać w tamte rejony, lepiej zafundować sobie takie danie w domu.
Wszyscy, którzy mnie regularnie czytają, wiedzą, że mam do kuchni arabskiej słabość. W najbliższym czasie się w tamtą stronę świata nie wybieram, choć Maroko na pewno pozostaje na mojej liście 'must-see'. Marzy mi się taki żeliwny garnek do gotowania tadżinu, w którym będę dusiła wszystko razem żeby przeszło swoim zapachem i smakiem. Niestety, ten wydatek musi poczekać, co nie znaczy, że dania jednogarnkowe nie wyjdą w zwykłym garnku.

Oto dowód. A danie dołączam do akcji Panny Malwinny, do Festiwalu kuchni arabskiej

Marokański kuskus z warzywnym ragout



Składniki:
szklanka kuskusu
puszka pomidorów
1 bakłażan
dwie małe cukinie
papryka czerwona i żółta
puszka ciecierzycy
1 por
2 cebule
2-3 łyżki soku z cytryny
mięta świeża (ja miałam zamrożoną z lata)
pieprz, sól, oliwa
można dodać wędzonej papryki

Przygotowanie:
Cebulę kroimy w półplasterki, pora w plastry. Cukinię kroimy w plasterki, a paprykę w kostkę. Odsączamy cieciorkę. Bakłażana wcześniej solimy żeby puścił wodę a potem odciskamy papierowym ręcznikiem.
W garnku podgrzewamy oliwę i szklimy na niej cebulę. Dodajemy bakłażana, cukinię, paprykę i pora, smażymy chwilę, potem dolewamy trochę wody i dusimy. Następnie wrzucamy pomidory z puszki i dusimy dalej. Pod koniec gotowania, po jakichś 10-15 minutach dodajemy cieciorkę. Doprawiamy na końcu.

W międzyczasie przygotowujemy kuskus. Ja zawsze zalewam go bulionem a nie wodą, wtedy smakuje lepiej. Dodaję też łyżeczkę masła, aby był bardziej treściwy.

Danie podajemy z kuskusem, na jednym talerzu lub w miseczce obok i posypujemy siekaną miętą.

Wychodzi taniej niż lot do Maroka:)

Przepis pochodzi z książki "Kuchnia wegetariańska świata", ale poddałam go małym zmianom.

wtorek, 1 lutego 2011

Francuskie ślimaczki i żabie oczka



Tytuł może dziwny, ale jest to odpowiedź na pytanie, co zrobić z imbirowym specjałem.
Kontynuując poprzedniego posta, chciałam dać dziś przykład, że bananowo-imbirowy specjał pasuje nie tylko do naleśników.
Jego możliwości są w zasadzie nieograniczone, a jednym z jego zastosowań może być zrobienie szybkich a efektownych ciasteczek. Jeśli ktoś nie lubi rzeczy super słodkich a woli jak go lekko coś ukąsi w język, to ślimaczki powinny mu smakować.

Francuskie ślimaczki



Składniki:
ciasto francuskie (np.Henglein)
specjał bananowo-imbirowy

Przygotowanie:
Rozwijając ciasto, kroimy je w 2-centymetrowe paski. Z jednej strony każdy pasek przecinamy po środku na długości 1.5cm. Smarujemy lekko specjałem i kładąc na końcu kawałek imbiru, również lekko zwijamy w rulon. Rozdwojony koniec staramy się zlepić na stojąco (co przyznam nie zawsze się udaje, bo ciasto jest miękkie).

Wstawiamy do nagrzanego piekarnika do 180 st. i pieczemy przez 15 min.

Żabie oczka



Składniki:
specjał bananowo-imbirowy (lub jakikolwiek dżem)
50 dag mąki
15 dag drobno startej marchwi (2 średnie)
2 żółtka
25 dag masła
płaska łyżeczka proszku do pieczenia
cukier puder
2 łyżki cukru (nie było w przepisie, ale okazał się potrzebny)
tłuszcz do formy

Przygotowanie:
Przesianą mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia, posiekać z masłem. Dodać marchew, żółtka, wymieszać i zagnieść ciasto. Rozwałkować je na placek grubości ok. 4-5 mm i szklanką wyciąć krążki. Z połowy krążków kieliszkiem wyciąć dziurkę. Na całe ciastka nakładać specjał i przykryć je krążkiem z dziurką (ewentualnie uzupełnić dziurkę kawałkami imbiru).
Gotowe układać na posmarowanej blasze. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 190 st. i piec 20 min.
Gdy ciasteczka nieco przestygną, posypać je cukrem pudrem.
Przepis pochodzi z jednej z małych książeczek "Poradnika domowego", które są ostatnio dodawane do "Kuchni".