środa, 30 czerwca 2010

Bierzemy misia w teczkę...



W końcu wakacje! Co prawda tylko tygodniowe, ale nie ostatnie w tym roku. Za kilka godzin wsiadamy z dziewczynami w auto i jedziemy nad morze. Będzie plaża, szwendanie się, picie i jedzenie, a w międzyczasie Opener w Gdyni. Obiecałam sobie ostatnio, że już na taki spęd ludności nie pojadę, coraz bardziej wygodna jestem, ale przekonało mnie towarzystwo i... Skunk Anansie, które jakby dla mnie się reaktywowało na ten festiwal. Skin, która wygląda trochę jak kosmitka, piękna, posągowa, o niezwykłym głosie - nie mogę się doczekać jej drapieżnego występu!
I pomyśleć, że już dziś obejrzę zachód słońca na plaży...

Skoro przez najbliższe dni będę się żywiła smażonymi rybami, plackami po węgiersku i goframi z wiśniami w żelu, to jeszcze przed wyjazdem zjadłam coś bardziej wysublimowanego, na zapas;-)
To danie wycięłyśmy kiedyś z bardzo kiepskiej książeczki kucharskiej z daniami świata. Miała chyba ze 2-3 ciekawe przepisy i to jeden z nich. Danie w oryginale jest wegetariańskie, ale dodałam polędwiczkę wieprzową z wrodzonej krwiożerczości.
Grzyby poku (inaczej zwane shiitake) są dość drogie (minimum 60 zł za kg), więc można zastąpić je brunatną pieczarką.

Tajskie fusilli z imbirem, bakłażanem i grzybami



Składniki:
20 dag makaronu fusilli (spiralki)
25 dag polędwiczki wieprzowej
1 bakłażan średni
12 dag grzybów shiitake (poku)
1 łyżka posiekanego świeżego imbiru
1 pęczek dymki
4 lub 5 dojrzałych pomidorów
1/2 papryczki chili
2 posiekane ząbki czosnku
1/2 szkl. mleka kokosowego lub śmietanki 36% wymieszanej z łyżką wiórków kokos.
1/3 szkl. posiekanych liści bazylii
2 łyżki sosu sojowego
2 łyżki oleju roślinnego

Przygotowanie:
Polędwiczkę pokroić w paski i zamarynować na ok. godzinę w sosie sojowym. Bakłażana umyć, pokroić w grubą kostkę, posolić, pokropić oliwą i wstawić do piekarnika na 10 min. w 180 st. Grzyby umyć i pokroić na kawałki. Dymkę posiekać. Chili drobno posiekać, usunąć wcześniej pestki. Pomidory sparzyć, obrać i pokroić w ósemki. Makaron ugotować al dente.

W woku rozgrzać olej, dodać czosnek, imbir i chwilę podsmażyć. Dodać bakłażana i grzyby, mieszając smażyć 3-4 min. Dodać dymkę i smażyć kolejne 4 min. Wlać mleko lub śmietankę i dodać pomidory, chili. Doprawić solą, pieprzem i gotować jeszcze ok. 1 min. Dodać bazylię. Wymieszać z makaronem.

I życzę wszystkim udanego tygodnia! Do zobaczenia za tydzień!

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Próba generalna



Kupiłam nowy aparat - przyznam się, że miało to miejsce ze 3 miesiące temu - ale nie mogłam się do niego zabrać. Mam tak niestety ze wszelkimi sprzętami, telefonami, robotami kuchennymi i innymi cudami techniki, że zanim je pokocham, najpierw mnie odstręczają. Nawet nie chodzi o to, że jestem jakąś technologiczną kaleką, nie ma z tym problemu, chodzi raczej o fakt oswojenia się z czymś, wgryzienia i mojego braku cierpliwości do tego... no dobra, może też winę ponosi moje lenistwo.
W każdym razie kupiłam nowy aparat, już go rozpracowałam, mniej więcej, i zaczęłam robić nim zdjęcia. Jak dla mnie różnica jest kolosalna, nawet gdy robi się 'na automacie'. Oczywiście będą się jeszcze pojawiały zdjęcia zrobione starym sprzętem, bo mam ich jeszcze pewien zapas, ale wszystkie nowe dania będą fotografowane Nikonem. Przyznam, że stojąc z nim w ręku, czuję się bardzo profesjonalnie;-)

To tarta, którą jako pierwszą fotografowałam tym sprzętem. Zwykle robię ciasto według przepisu tego tu, ale tym razem spróbowałam innego, z bloga Liski, który zawiera 2 żółtka. Nie wiem czy wyszło lepsze, po prostu wyszło inne, przyjemna odmiana.

Tarta z pomidorkami cherry



Składniki:
Na ciasto:
200 g mąki pszennej
100 g masła
1 łyżeczka soli
2 żółtka
2-3 łyżki wody

Na wypełnienie:
opakowanie pomidorków cherry
czarne oliwki
1/2 kubka śmietany 18%
2 białka i 1 duże jajko
100 gr sera pleśniowego perłowego
kulka mozzarelli
kawałek parmezanu
sól, pieprz, tymianek, oregano, świeża bazylia
oliwa truflowa

Przygotowanie:
Połączyć składniki ciasta, oprócz wody. Tę dolewamy pojedynczo łyżkami w trakcie zagniatania ciasta. Zawinąć je w folię i schować do lodówki na 30 minut. Następnie wylepić nim formę do tarty, wyłożyć ją papierem do pieczenia, obciążyć fasolą i zapiekać w piekarniku 20 minut przy temp. 190 stopni.

W międzyczasie przygotować nadzienie. Śmietanę wymieszać z jajami, wkruszyć do niej ser pleśniowy, dodać zioła i przyprawy. Wylać masę na podpieczony spód tarty. Poukładać gęsto pokrojone na pół pomidorki cherry, posypać pokrojonymi oliwkami. Posypać parmezanem startym w płatki i poukładać jeszcze porwaną na kawałki mozzarellę. Na wierzchu ułożyć trochę świeżej bazylii. Polać całość kilkoma kroplami oliwy truflowej dla smaku.
Zapiekać 30 minut w temp. 190 stopni aż ser na wierzchu zamieni się w złotą skorupkę.

Gorąco polecam tę tartę, jest przepyszna.

sobota, 26 czerwca 2010

Brakujący klocek



Czasem może mnie przekonać do zmierzenia się z życiem tylko jakieś dobre ciasto. Najlepiej takie, które udaje się za każdym razem, dość już mamy stresów w życiu, żeby jeszcze przejmować się wyrośnięciem ciasta...

Ja wiem, że teraz pora na przepisy sezonowe, truskawki i inne jagody. Jednak po około 2 tygodniach truskawki zaczęły mi bokiem wychodzić, a malin czy jagód jeszcze u mnie nie ma, chciałam więc w końcu zjeść coś innego, tak na przekór.

Dlatego wybrałam na dziś ten przepis, z My Kitchen Snippets, robiony już po raz kolejny, choć zdjęcia pochodzą sprzed miesiąca, co widać, bo jest na nich bez...

A teraz zmykam, bo wybieram się do zoo. Jakoś mam tak, że co roku muszę zaliczyć ogród zoologiczny. Różne bliskie mi osoby mają już tych wycieczek dosyć, więc szukam wciąż nowych chętnych: Paulina i Samuel, pozdrawiam;-)

Chlebek z bananami i żurawiną



Składniki:
3 banany, miękkie, już brązowiejące
garść suszonej żurawiny
2 łyżki rodzynek (nie było w przepisie)
100 gr orzechów laskowych
szklanka mąki pszennej (160 gr)
szklanka mąki pełnoziarnistej
szklanka brązowego cukru
2 duże jaja
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1/2 łyżeczki soli
1/2 kubeczka jogurtu naturalnego, bardziej gęstego
4 łyżki stopionego masła lub oliwy

Przygotowanie:
Przygotuj średniego rozmiaru formę do ciasta, ja użyłam tę niemal kwadratową, posmarowałam masłem i osypałam bułką tartą. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni.
W misce mieszamy wszystkie suche składniki, w drugiej misce mieszamy jaja, cukier, jogurt, wanilię, olej i rozgniecione na papkę banany. Suche składniki dodajemy do mokrych i starannie łączymy. Dodajemy posiekane orzechy i suszone owoce. Wylewamy do formy i pieczemy ok. 50 minut. Sprawdzamy patyczkiem czy ciasto już upiekło się w środku.

czwartek, 24 czerwca 2010

Zagubione w sieci...




W moim otoczeniu niestety są fanki "Zagubionych" i dla nich jest ten post, skoro już na tę informację natrafiłam. Ja najpierw oglądałam to z wypiekami na twarzy, potem z lekkim znudzeniem, aż w końcu odpadłam chyba po 3 sezonie.

Ale mimo to, ciekawi mnie jak wokół serialu buduje się całą machinę produkcyjną, żeby resztki sympatii widzów wydoić do dna, portfeli niestety.
Skoro 6 sezon w końcu rozwiązał wszystkie (?) zagadki, producenci postanowili wystawić na aukcję, związane z serialem gadżety lub używane na planie rekwizyty. Mnie naturalnie interesują te z dziedziny gastronomii, znajdziemy więc butelki z wodą z samolotu linii Oceanic Airlines, rybne biszkopty Dharma i co ciekawe, koszulkę Hurleya, która stała się rybacką siecią...





Artykułów jest około setki, wszystkie można zobaczyć tutaj

Ciekawe, że do normalnej sprzedaży trafiają serialowe produkty, które w innym wypadku nie miałyby wcale racji bytu. Podobnie reklamowano serial "True Blood", z tym, że zanim jeszcze wszedł na ekrany, co było częścią kampanii reklamowej w Stanach. Na plakatach i billboardach pojawiły się reklamy napoju o tej samej nazwie, który jakoby był syntetyczną krwią dla prawdziwych wampirów.
Dla każdego coś miłego...

wtorek, 22 czerwca 2010

Po hindusku, na słodko z mango i kokosem



Idąc za ciosem, zrobiłam kolejne danie orientalne, tym razem hinduskie. U nas ryż na słodko kojarzy się z sosem z truskawek z cynamonem czy z jagodami ze śmietaną. A można też zupełnie inaczej, przywołując miejsca, w które kiedyś pojedziemy. Przynajmniej u mnie działa to na tej zasadzie. To danie bardzo specyficzne, słodko-ostre, co może zaskakiwać, z masą przypraw i chrupiącymi orzeszkami.
Słyszałyście o City Deal? Zaprosili mnie do swojej grupy na facebooku, i najpierw myślałam, że to jakaś wielka 'ściema', ale zdążyłam zmienić zdanie. Można dodać się do listy mailingowej w swoim mieście i dostawać oferty kuponów do spa, restauracji i kina za 50% ceny. Przykładowo, kupiłam obiad w hinduskiej restauracji Ganesh za 30 zł, a mogę w niej wydać 60 zł. Fajna sprawa, polecam (ta uwaga nie jest sponsorowana, zaznaczam).

Ryż z mango i kokosem



Składniki:
200 gr ryżu basmati
1 dojrzałe mango
puszka owoców egzotycznych
4 łyżki niesolonych orzeszków ziemnych
papryczka chili
2 łyżki wiórków kokosowych
3 listki curry
3 łyżki oleju
łyżeczka gorczycy
1 łyżka soczewicy czerwonej

Masala:
papryczka chili
1,5 łyżeczki gorczycy
1/2 łyżeczki kurkumy
2 łyżki płatków z kokosa
papryczka chili

Przygotowanie:
Ugotować ryż, ostudzić. Przygotować masalę w moździerzu, dodać do niej połowę mango i zmiksować blenderem.
Na patelni na oleju podsmażyć gorczycę, soczewicę, chili i listki curry - stale mieszać. Gdy gorczyca zacznie pękać, dodać orzeszki ziemne i dalej chwilę prażyć. Dodać resztę mango, pokrojone w kawałki, i owoce odsączone z soku. Podgrzewać aż owoce się podgotują. Teraz dodać masalę i jeszcze kilka minut podgotować do połączenia smaków. Zdjąć z ognia, poczekać aż chwilę przestygnie i dodawać do ryżu, mieszając. W razie potrzeby, posolić lub dolać soku z owoców, jeśli danie wyszło za gęste.
Można podawać na ciepło lub na zimno, koniecznie z lussi.

Niestety nie wiem skąd mam przepis, jest u mnie od dawna, możliwe, że był wycięty z jakiegoś pudełka, bo jest sztywny, tekturowy. W oryginale nie ma owoców egzotycznych, jest więcej chili i powinno użyć się miąższu z kokosa.

piątek, 18 czerwca 2010

Ogień w buzi




Plan na to lato? Śliwkowe powidła i gotowanie większej ilości potraw egzotycznych. Zaopatrzyłam się niedawno w całą masę kiełków, bambusa, przypraw i krewetek. Przepisów mam całe mnóstwo, zbierane od dawna, odkładane na wieczne potem. Czas je wypróbować.
Krewetki uwielbiam. W restauracjach zadowalam się najczęściej maleńkimi pierścionkami, których krewetkami nazwać nie można. Najlepsze to black tiger, gambasy, królewskie. U nas niestety tylko mrożone, rzucane po sklepach od czasu do czasu. Najsmaczniejsze są świeże, zawinięte w torbę z brązowego papieru, które można zjeść od razu po wyjściu z targu, takie rarytasy należą jednak do rzadkości, można ich próbować tylko gdy jesteśmy na wakacjach.

W Polsce krewetki nie są tanie, szczególnie te lepsze gatunki, polecam więc mieszać krewetki droższe z tańszymi, te pierwsze starczą nam wtedy na dłużej. Widziałam kiedyś program, zdaje się, że nazywał się "Krew, pot i jedzenie". Grupę Brytyjczyków wysłano do Azji, by posmakowali pracy tamtejszych mieszkańców. Między innymi zbierali krewetki, i nie widziałam nigdy cięższej, gorzej płatnej pracy. Choć my wydajemy na nie mnóstwo pieniędzy, robotnicy dostają grosze za całodzienne stanie w błocie po pas i wybieranie krewetek. Warto o tym pamiętać potem przy ich kupowaniu, choć chyba niewiele możemy z tym zrobić.

Curry krewetkami



Składniki:
garść drobnych krewetek
250 gr. krewetek tygrysich
puszka pomidorów krojonych
1/2 puszki mleka kokosowego
łyżeczka chilli suszonego lub 1 świeża papryczka chilli
1 cebula
3 ząbki czosnku
3 listki curry, 1 łyżeczka curry mielonego
1 łyżeczka kurkumy
1 łyżeczka garam masala

Przygotowanie:
Siekamy czosnek i kroimy cebulę w piórka. Na oliwie podsmażamy czosnek, wrzucamy wszystkie przyprawy oraz listki curry. Mieszamy aż zapach sie uwolni. Dodajemy cebulę i jeszcze chwilę smażymy. Dodajemy pomidory, mleko kokosowe. Gotujemy na średnim ogniu 10-15 minut aż sos zrobi się gęsty. Wrzucamy zamrożone krewetki i jeszcze kilka minut gotujemy aż zrobią się miękkie.
Jemy pałeczkami, popijając sos. Pyszne, ostre, aromatyczne. I pięknie wygląda.

Źródło: miesięcznik Kuchnia

wtorek, 15 czerwca 2010

Fanom mortadeli dedykowane



Mamy takie swoje wstydliwe upodobania. Niektórzy lubią salceson, wątróbki kurze, kaszankę czy pasztetową. Przyznawać się do tego nie wypada, ani to zdrowe, ani modne, ani estetyczne. A jednak się je.
Ja osobiście lubię parówki - okresowo i pasjami oraz mortadelę. Wiem, co w nich jest, jak się je przygotowuję i wszystkie te rzeczy, które odstraszyć nas powinny od jedzenia, ale mimo, no lubię...
Bułeczki z parówkami, jajecznica, mortadela w cieście, a co tam!, raz się żyje! Żałuję tylko, że w naszych sklepach, tych typowych, mortadela to taka trochę lepsza odmiana parówki. A przecież we Włoszech to szlachetna kiełbasa, z najlepszego mięsa, z jakościowo dobrymi dodatkami - u nas to dalej substytut mięsa dla najbiedniejszych.

Jeśli uda się Wam kupić taką lepszego gatunku, np. produkcji CB Italia, którą można kupić tutaj, to polecam tę sałatkę obiadową. Tę na zdjęciach akurat robiłam ze zwykłej, ale tamtej mortadeli próbowałam i polecam.

Sałatka obiadowa z mortadelą



Składniki:
1/2 kg. młodych ziemniaków
30 dag mortadeli
2-3 ogórki małosolne
rzodkiewki
1/2 główki sałaty lodowej
szczypiorek - choć ja wolę w zasadzie szczypior z dymki
jogurt, majonez
suszony tymianek, sól, pieprz, sok z cytryny

Przygotowanie:
Ziemniaki gotujemy na pół twardo i kroimy w dużą kostkę. Mortadelę kroimy w słupki, sałatę na kawałki. Ogórki obieramy i kroimy w małą kostkę, rzodkiewki na połówki. Mieszamy wszystko razem i posypujemy obficie szczypiorkiem. Osobno przygotowujemy sos. Mieszamy majonez z jogurtem w dowolnych proporcjach, dodajemy przyprawy i sok z cytryny. Sałatkę polewamy sosem dopiero gdy już przełożymy ją sobie do salaterek - nie mieszamy.

sobota, 12 czerwca 2010

Trochę Meksyku



W takie upały najlepsze są lekkie przekąski jadane kilka razy dziennie, najlepiej zimne albo w temperaturze pokojowej. Kto zresztą ma siłę piec i gotować, jak upał bezlitośnie wdziera się do domu...

Skoro wiec nie trzeba jechać do Meksyku, bo ten przyszedł do nas, to można zrobić sobie meksykańską mini-fiestę. Guacamole - uwielbiam z chipsami tortilla, lekko solonymi. Trzeba to jeść od razu, pozostawione bez opieki;-) niestety ciemnieje.

Guacamole



Składniki:
2 avocado
2 ząbki czosnku
ser pleśniowy niebieski
2 łyżki soku z limonki
2 łyżki oliwy z oliwek
szczypta soli
pestki dyni i słonecznika
garść lub dwie chipsów tortilla

Przygotowanie:
Rozcinamy avocado, wyjmujemy wnętrze łyżeczką. Rozgniatamy czosnek i ucieramy z sokiem z limonki i avocado. Dodajemy pokruszony ser oraz oliwę i dalej ucieramy. Można to zrobić w moździerzu, albo zmiksować blenderem - zależy od tego jaką konsystencję chcemy osiągnąć. Solimy do smaku. Przekładamy do salaterek, posypujemy ziarnami.
Nabieramy sos chipsami, i zajadamy.
Czasem robię wersję z czarnymi oliwkami, albo zamiast chipsów jem z macą, czasem dodaję guacamole do tortilli z warzywami. Zależy od chęci i fantazji.

czwartek, 10 czerwca 2010

Po węgiersku



Truskawki, fasolka i cukinie oczywiście bardzo kojarzą mi się z latem, ale jest taka potrawa, która nie jest w sumie letnia, a jest dla mnie synonimem lata. Związane to jest z różnymi wspomnieniami, które teraz jeszcze kultywuję.
Chodzi o placek po węgiersku...
Kiedyś spędzałam nad morzem całe lato każdego roku i mniej więcej raz na tydzień jadałam tyle placków, ile było się w stanie we mnie zmieścić. Jeszcze teraz jak tylko mam nad morzem okazję to zamiast ryby wezmę placki ziemniaczane, które uwielbiam pod każdą postacią. Że są tłuste i ciężkostrawne, wcale mnie nie obchodzi.

Dwa dni temu jadłam placki na mieście, stąd ten wpis. Kiedyś odkryłam z koleżanką taką małą jadłodajnię na warszawskiej starówce, Zapiecek. Dają tam pyszne pierogi, zupy i właśnie placki po węgiersku. Za pierwszym razem był obłędne! Więc teraz też, choć miałyśmy iść na placki do Polki Magdy Gessler (nigdy nie byłam), jednak wiedzione pamięcią naszych kubków smakowych, wróciłyśmy do Zapiecka. I był to ostatni raz... Placek był na brzegach twardy jak podeszwa, usmażony podobno tego samego dnia, ale jednak już nieświeży i nasiąknięty tłuszczem. Rozczarowanie było olbrzymie...

Dlatego poniżej przypominam sobie placki, które my robimy w domu. Przepis powstał na wyczucie, po smakowaniu takie ilości placków, wiadomo mniej więcej co powinno się w nim znaleźć.

Placek po węgiersku



Składniki:

Na sos:
30 dag mięsa gulaszowego
1 duża cebula
papryka czerwona i zielona
2 lub 3 ząbki czosnku
koncentrat pomidorowy
liść laurowy, pieprz, sól, papryka słodka, chili suszone
kolendra, kumin, tymianek

Przygotowanie:
Mięso pokroić w kostkę (1,5 x 1,5 cm) - tłuste przerosty wyrzucić. Cebulę i paprykę również pokroić w kostkę. Na oliwie usmażyć cebulę i zmiażdżony czosnek.Kiedy cebula się zeszkli dorzucić mięso oprószone mąką. Przesmażyć, dodać paprykę, przesmażyć ponownie mieszając. Dolać trochę wody, wrzucić listek laurowy, pieprz,paprykę słodką, chili. Dusić ok. 45 min. na małym ogniu. Pod koniec duszenia dodać na czubek łyżeczki pozostałe przyprawy oraz koncentrat pomidorowy.

Placki:
1 kg dużych ziemniaków
1cebula
3 łyżki mąki
pół łyżeczki kurkumy

Ziemniaki zetrzeć na tarce (odlać wodę,która się zbierze).Zetrzeć cebulę na drobnych oczkach, dodać do ziemniaków, wbić jajko, posolić i wymieszać. Dodać 3 łyżki mąki (lub więcej, zależy od rodzaju ziemniaków) i kurkumę. Wymieszać.
Na rozgrzanej oliwie smażymy placki. Podajemy polane gulaszem.

PS: Bardzo dziękuję Lisce za wygraną w jej konkursie. Napisałam o mojej przy domowej piekarni i już niedługo trafi do mnie obieraczka Kitchen Aid. Będzie to dobry początek na poczet robota kuchennego;-)

sobota, 5 czerwca 2010

Pomidorowa nietypowa



Tym daniem testowałam nowe talerze. Zawsze jadałam zupy w miseczkach, nie byłam fanką typowych talerzy do zupy, za bardzo kojarzyły mi się z rodzinnym, niedzielnym obiadem z pompą (nie żebym kiedyś w takim uczestniczyła!).
Do czasu gdy zobaczyłam w Almi Decor te piękne kremowe talerze ze złotym zdobieniem,, takie trochę retro, wyglądające na starą rodzinną porcelanę. Kupiłam, na dodatek na przecenie 50% - zresztą fanki tego sklepu pewnie wiedzą, że jak się tam odpowiednio często zagląda, to można upolować naczynia czy kubki dużo taniej niż sugeruje pierwotna cena.
Do tego zupa, która w zeszłym roku była moim przebojem jesieni. Z zup najbardziej lubię pomidorową, tak na 3 różne sposoby, na zmianę. Ten przepis ostatnio stale na pierwszym miejscu. Pochodzi z dawnego numeru Kuchni.

Zupa pomidorowo-imbirowa



Składniki:
1 puszka krojonych pomidorów
4 łodygi selera naciowego
5-cm kawałek imbiru
dymka
1/2 szklanki soku jabłkowego
litr bulionu warzywnego
oliwa z oliwek
biały pieprz mielony
1 łyżka soku z cytryny plus łyżeczka otartej skórki (mój dodatek)
1/2 kubeczka jogurtu naturalnego
drobny makaron - np. gwiazdki lub ryżowy (w przepisie były rurki razowe)
drobny szczypiorek

Przygotowanie:
Osobno gotujemy kluseczki i studzimy.
Na oliwie w garnku podsmażamy pokrojoną dymkę, dodajemy pokrojony w kawałki seler naciowy, starty na drobnych oczkach imbir i skórkę cytrynową - smażymy chwilę. Dodajemy pomidory z puszki i jeszcze parę minut smażymy. Powoli dolewamy bulion i wlewamy sok jabłkowy. Doprawiamy solą i białym pieprzem, oraz sokiem z cytryny. Zagotowujemy szybko i zdejmujemy zupę z ognia (chodzi o to żeby pomidory nie rozpadły się na miazgę). Jogurt mieszamy z zupą żeby nie zsiadł się w garnku i powoli wlewamy do zupy mieszając całość.
Zalewamy kluseczki zupą i posypujemy szczypiorkiem.

Choć akcja pomidorowa Katarzyny na Durszlaku promuje pomidory świeże, to dodaję do niej przepis, myślę że ze świeżymi będzie nawet lepsza.


czwartek, 3 czerwca 2010

Sałatka po Sexie



Widziałyście już nową część "Seksu w wielkim mieście"?
Ja poleciałam z koleżankami zaraz pierwszego dnia premiery. Same dziewczyny a potem cosmopolitany... Mimo, że można się było, już choćby po trailerach, spodziewać, że będzie to nieznośna szmira, to jednak miałyśmy nadzieję na dobrą zabawę.
Film rozczarowuje na całej linii, nie jest niestety ani zabawny, ani wzruszający, ani tym bardziej życiowy - co było kiedyś tak wielką jego zaletą - no bo kto wybiera się na suk w tafcie i w koszulce J'adore Dior?
Chwilami byłyśmy zaszokowane niskim poczuciem humoru, momentami zażenowane pewnymi pomysłami, wieczór nie do końca się więc udał... a kiedy wyszłyśmy z kina, zamiast zabawowej nocy, czekał na nas deszcz.
Wspominając następnego dnia paradę ciuchów, jaka przewijała się w każdej scenie filmu, próbowałam dopasować się do nich w myślach,
niestety nie bardzo widzę się w tramwaju w sukience Prady;-)
ale na wszelki wypadek zjem sałatkę zamiast schabowego

Sałatka z cieciorką

Składniki:
250 gr pomidorków cherry
pół główki sałaty lodowej
garść cieciorki z zalewy
garść czarnych oliwek
oliwa z oliwek
bazylia suszona i tymianek
kilka kropel soku z cytryny

Przygotowanie:
Pokroić, wymieszać i po odczekaniu paru minut, jeść z włoską bagietką