
Kiedy już wszyscy dawno zapomną, że były wakacje, ja dopiero wezmę swój urlop. Kierunek - Turcja. Po zeszłorocznym wyjeździe, jestem pod totalnym urokiem tego kraju, jego krajobrazu, jedzenia i kultury. Turcja wydaje mi się pod pewnymi względami podobna do Polski, to też społeczeństwo które wciąż jest na dorobku, pełne kompleksów a jednocześnie o bogatej kulturze i historii.
Na obrzeżach Turcji wciąż jest bardzo konserwatywnie a islam wyznacza rytm dziennych obowiązków. Jednak w większych miastach odbywa się wielka liberalna rewolucja, młodzi Turcy walczą o swój sposób na życie i wolność obyczajową. Dość powiedzieć, że w Turcji jest legalna aborcja a w Polsce ciągle jeszcze nie...
Moje postrzeganie tureckich kobiet znacznie zmieniło się od zeszłego roku. Byłam wcześniej przekonana, że ich brak na ulicach, w sklepach czy w kawiarniach, jest wynikiem męskiej dominacji. Po kilku rozmowach okazało się jednak, że to kobiety wolą prowadzić taki tryb życia - nikt nie zmusza ich do siedzenia w domu, co więcej młodzi tureccy mężczyźni są już zmęczeni brakiem inicjatywy u tureckich kobiet. Podejrzewam, że poznałam tylko jedną stronę medalu i jest to zbyt duże uogólnienie, jednak coś w tym może być - szczególnie w mniejszych miastach.
Tezie tej przeczą jednak powieści Elif Safak, niedługo wyjdą w Polsce dwie kolejne, która portretuje nowoczesne mieszkanki Stambułu i pokazuje zupełnie inny obraz Turcji niż przykładowo, melancholijny i raczej mieszczański, Orhan Pamuk. Niedawno korespondowałam z Elif Safak i zaskoczyło mnie, gdy pisała, jak bardzo Turczynki są wyzwolone i łakome na życie. Mam zamiar przekonać się o tym osobiście, bo we wrześniu jedziemy z moimi przyjaciółkami na 10 dni do Stambułu. Podobno to miasto wszechświat, miasto-kobieta, jak twierdzi Elif Safak. Niezwykle różnorodne, na poły azjatyckie, na poły europejskie, gdzie obok dzielnic biedy można kupić torebki Louis Vuitton za kilkaset euro. W końcu to Stambuł jest w tym roku Europejską Stolicą Kultury, to tam co 2 lata odbywają się biennale sztuki nowoczesnej, to stąd pochodzi nowa fala młodych designerów i projektantów mody, którzy zaczynają torować sobie drogę w biznesie.
Już pisząc to wszystko wiercę się na fotelu jak szalona, nie mogąc doczekać się wyjazdu. Drugim, jeśli nie pierwszym, powodem, dla którego jadę do Stambułu, jest jedzenie naturalnie. W zeszłym roku wyjazd był totalnie pod kątem kulinarnym, jadłam mnóstwo wszystkiego co mi wpadło w rękę - co ciekawe próbowałam mało mięsa, bo bogactwo potraw wegetariańskich w kuchni tureckiej jest oszałamiające a przy 40 stopniach w cieniu, kebaby jakoś mniej mnie interesowały. Wiedziałam już wcześniej co nieco o tureckich specjałach, bo kiedyś zdarzyło mi się mieszkać kilka tygodni w tureckiej dzielnicy i nie dało się nie korzystać z lokalnych sklepików.
W każdym razie w tym roku, jak i w poprzednim, zamierzam jechać z wielką, niemal pusta walizką, i wypakować ją po brzegi jedzeniem. Na pewno przywiozę peynir, turecki ser (coś pomiędzy fetą a białym twarogiem), wielkie oleiste oliwki z pestkami, sucuk - czerwone tureckie kiełbaski, które są rewelacyjne w paellach czy w jajecznicy, świeżą baklavę, rachatłukum czyli lokum, chałwę, borek (podobne do ciasta francuskiego) i oczywiście przyprawy w wielkiej ilości. Planuję też jakoś w pojemnikach przywieźć okrę - bo widziałam ją w zeszłym roku na starganie, cukinię - ma tam trochę inny kształt, i świeże figi. Jednym słowem, zapowiada się kompletne szaleństwo! Nie będę tez sobie żałowała sobie raki, którą na miejscu należy pić w celach choćby leczniczych.
Od jakiegoś czasu próbuję sobie różnych potraw z bardzo fajnej niewielkiej książeczki o kuchni tureckiej. Od dawna kombinuję z Tabbouleh, którą w Turcji robi się bardzo często. W zasadzie jest to potrawa libańska, jednak rozprzestrzeniła się po świecie arabskim i występuje w różnych krajach, w różnych wariacjach. Baza to kasza bulgur lub kuskus, do tego zdecydowanie mięta i natka pietruszki. Wymiennie można dodawać pomidory, paprykę, ogórki zielone, oliwki czarne, cebulę, czosnek czy peynir. Taki obiad na zimno jest świetny w upały, bo mięta dopiero wtedy pokazuje swoje orzeźwiające właściwości.
Tabbouleh
Składniki:
szklanka kuskusu
szklanka bulionu warzywnego
2 pomidory
1 papryka czerwona
1 mały ogórek zielony
garstka czarnych oliwek
3 łyżki oliwy
1 łyżka soku z cytryny
sól, pieprz
świeża mięta i natka pietruszki
Przygotowanie:
Kaszę zalewamy bulionem, doprawiamy i czekamy kilka minut aż wchłonie płyn. Pomidory, paprykę i obranego ogórka kroimy w drobną kostkę - wrzucamy do gotowej kaszy. Do tego dodajemy oliwki. Z oliwy i soku z cytryny przygotowujemy sos, którym zalewamy całość. Dodajemy posiekane zioła i chłodzimy w lodówce.
Prosta sprawa.
Na zdjęciu poniżej przepyszny miód z orzeszkami (pistacje, orzechy ziemne i włoskie), który można kupić niemal na każdym rogu w Turcji. Miał mi posłużyć do zrobienia kiedyś baklavy ale w tajemniczy sposób zniknął ze słoiczka... może kot go zjadł?