wtorek, 17 sierpnia 2010

Wprawiam się w klimat



Kiedy już wszyscy dawno zapomną, że były wakacje, ja dopiero wezmę swój urlop. Kierunek - Turcja. Po zeszłorocznym wyjeździe, jestem pod totalnym urokiem tego kraju, jego krajobrazu, jedzenia i kultury. Turcja wydaje mi się pod pewnymi względami podobna do Polski, to też społeczeństwo które wciąż jest na dorobku, pełne kompleksów a jednocześnie o bogatej kulturze i historii.
Na obrzeżach Turcji wciąż jest bardzo konserwatywnie a islam wyznacza rytm dziennych obowiązków. Jednak w większych miastach odbywa się wielka liberalna rewolucja, młodzi Turcy walczą o swój sposób na życie i wolność obyczajową. Dość powiedzieć, że w Turcji jest legalna aborcja a w Polsce ciągle jeszcze nie...

Moje postrzeganie tureckich kobiet znacznie zmieniło się od zeszłego roku. Byłam wcześniej przekonana, że ich brak na ulicach, w sklepach czy w kawiarniach, jest wynikiem męskiej dominacji. Po kilku rozmowach okazało się jednak, że to kobiety wolą prowadzić taki tryb życia - nikt nie zmusza ich do siedzenia w domu, co więcej młodzi tureccy mężczyźni są już zmęczeni brakiem inicjatywy u tureckich kobiet. Podejrzewam, że poznałam tylko jedną stronę medalu i jest to zbyt duże uogólnienie, jednak coś w tym może być - szczególnie w mniejszych miastach.
Tezie tej przeczą jednak powieści Elif Safak, niedługo wyjdą w Polsce dwie kolejne, która portretuje nowoczesne mieszkanki Stambułu i pokazuje zupełnie inny obraz Turcji niż przykładowo, melancholijny i raczej mieszczański, Orhan Pamuk. Niedawno korespondowałam z Elif Safak i zaskoczyło mnie, gdy pisała, jak bardzo Turczynki są wyzwolone i łakome na życie. Mam zamiar przekonać się o tym osobiście, bo we wrześniu jedziemy z moimi przyjaciółkami na 10 dni do Stambułu. Podobno to miasto wszechświat, miasto-kobieta, jak twierdzi Elif Safak. Niezwykle różnorodne, na poły azjatyckie, na poły europejskie, gdzie obok dzielnic biedy można kupić torebki Louis Vuitton za kilkaset euro. W końcu to Stambuł jest w tym roku Europejską Stolicą Kultury, to tam co 2 lata odbywają się biennale sztuki nowoczesnej, to stąd pochodzi nowa fala młodych designerów i projektantów mody, którzy zaczynają torować sobie drogę w biznesie.

Już pisząc to wszystko wiercę się na fotelu jak szalona, nie mogąc doczekać się wyjazdu. Drugim, jeśli nie pierwszym, powodem, dla którego jadę do Stambułu, jest jedzenie naturalnie. W zeszłym roku wyjazd był totalnie pod kątem kulinarnym, jadłam mnóstwo wszystkiego co mi wpadło w rękę - co ciekawe próbowałam mało mięsa, bo bogactwo potraw wegetariańskich w kuchni tureckiej jest oszałamiające a przy 40 stopniach w cieniu, kebaby jakoś mniej mnie interesowały. Wiedziałam już wcześniej co nieco o tureckich specjałach, bo kiedyś zdarzyło mi się mieszkać kilka tygodni w tureckiej dzielnicy i nie dało się nie korzystać z lokalnych sklepików.
W każdym razie w tym roku, jak i w poprzednim, zamierzam jechać z wielką, niemal pusta walizką, i wypakować ją po brzegi jedzeniem. Na pewno przywiozę peynir, turecki ser (coś pomiędzy fetą a białym twarogiem), wielkie oleiste oliwki z pestkami, sucuk - czerwone tureckie kiełbaski, które są rewelacyjne w paellach czy w jajecznicy, świeżą baklavę, rachatłukum czyli lokum, chałwę, borek (podobne do ciasta francuskiego) i oczywiście przyprawy w wielkiej ilości. Planuję też jakoś w pojemnikach przywieźć okrę - bo widziałam ją w zeszłym roku na starganie, cukinię - ma tam trochę inny kształt, i świeże figi. Jednym słowem, zapowiada się kompletne szaleństwo! Nie będę tez sobie żałowała sobie raki, którą na miejscu należy pić w celach choćby leczniczych.

Od jakiegoś czasu próbuję sobie różnych potraw z bardzo fajnej niewielkiej książeczki o kuchni tureckiej. Od dawna kombinuję z Tabbouleh, którą w Turcji robi się bardzo często. W zasadzie jest to potrawa libańska, jednak rozprzestrzeniła się po świecie arabskim i występuje w różnych krajach, w różnych wariacjach. Baza to kasza bulgur lub kuskus, do tego zdecydowanie mięta i natka pietruszki. Wymiennie można dodawać pomidory, paprykę, ogórki zielone, oliwki czarne, cebulę, czosnek czy peynir. Taki obiad na zimno jest świetny w upały, bo mięta dopiero wtedy pokazuje swoje orzeźwiające właściwości.

Tabbouleh



Składniki:
szklanka kuskusu
szklanka bulionu warzywnego
2 pomidory
1 papryka czerwona
1 mały ogórek zielony
garstka czarnych oliwek
3 łyżki oliwy
1 łyżka soku z cytryny
sól, pieprz
świeża mięta i natka pietruszki

Przygotowanie:
Kaszę zalewamy bulionem, doprawiamy i czekamy kilka minut aż wchłonie płyn. Pomidory, paprykę i obranego ogórka kroimy w drobną kostkę - wrzucamy do gotowej kaszy. Do tego dodajemy oliwki. Z oliwy i soku z cytryny przygotowujemy sos, którym zalewamy całość. Dodajemy posiekane zioła i chłodzimy w lodówce.
Prosta sprawa.

Na zdjęciu poniżej przepyszny miód z orzeszkami (pistacje, orzechy ziemne i włoskie), który można kupić niemal na każdym rogu w Turcji. Miał mi posłużyć do zrobienia kiedyś baklavy ale w tajemniczy sposób zniknął ze słoiczka... może kot go zjadł?

13 komentarzy:

  1. Nigdy nie byłam w Turcji, ale jestem w niej zakochana od ok 5 lat. W sumie mam rodzinę mieszkającą w Stambule może na następny rok w końcu ich odwiedzę przy okazji zwiedzając ten piękny kraj.
    Takim orzeszkom nie sposób byłoby się oprzeć, troszkę kotek podjadł, troszkę jego Pani i się skończyły:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Konstantynopol. Stambuł. Perła Wschodu.
    Ależ ja się o tym naczytałam. Zwłaszcza o historii Cesarstwa.. Nawe miałam okazję pojechać na pół roku, ale stchórzyłam..

    Zazdroszczę i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ się rozpisałaś.Tak,tak wiem coś o tym ,jak czekasz na ten wyjazd.Jak ja Ci zazdroszczę-niestety,obie z Fridą zostaniemy w domu,ale w zamian mam nadzieję dostać pełną torbę tych pyszności-(torbę Louis Vuitton oczywiście) ;-))

    OdpowiedzUsuń
  4. o tak na upaly, takie jedzonko jest swietne:) wyglada bardzo zachecajaco, musze wyprobowac:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już Ci zazdroszczę (chociaż sama siedzę już na walizkach (albo raczej na plecaku ;)) kontynuując tradycję późnych wakacji)! Turcję wspominam bardzo miło i ciepło, zarówno kulinarnie jak i kulturowo. Koniecznie odwiedź Kapadocję, jeżeli będziesz miała możliwość - to jeden z moich osobistych "cudów świata" :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Turcja? Stambuł... Słońce, orient i ta magia. życzę miłego urlopu!

    świetna sprawa z tą sałatką. wygląda bardzo apetycznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. już mi się podoba ten klimat.. chcę czytac więcej i więcej
    ten miód mnie bardzo zaciekawił

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana, złożyłam u J zamówienie na ten miód - masz Jej w tej kwestii przypilnować! Jakby Wam się udało trafić na sproszkowane pistacje, to z tego można sobie poszaleć - w każdym razie ja już mam wizje :P Widziałam to w Tunezji, może i tam to mają - nie mam pojęcia.
    Marta (no z Łodzi oczywiście:)

    OdpowiedzUsuń
  9. O, pistacje w proszku! Świetna panierka to może być do kurczaka, zapamiętam. Miodu przypilnuję, bądź spokojna, sama też będę brała to się weźmie hurtem;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. No ja już w tamtym roku wiozłam do Polski figi i granaty popakowane w specjalne plastikowe pojemniki i dotarły w charakterze figowo-granatowej paćki... Ale w tym roku też spróbuję!

    A ten miód z orzeszkami podobno znakomicie się sprawdza jako afrodyzjak!

    OdpowiedzUsuń
  11. E, bo ja wiem? Skończyłam go kilka dni temu, bo czekał tak długo na wielką nigdy nie mającą nadejść okazję, i jakoś tych cudownych efektów nie zaobserwowałam. Ale gardło bolało mnie trochę mniej (pociągowa klima się kłania...)

    OdpowiedzUsuń
  12. o, czesto robię taka kuskusową sałatkę!

    OdpowiedzUsuń
  13. o, jak widzę już tu obiecałaś pilnować J. ;) No to jestem spokojna. Z kurczakiem powiadasz? Ja miałam mniej oryginalne skojarzenia, żeby walić to do ciast i nawet jekieś takie czysto pistacjowe ciasteczka ulepić - jakby tak zmieszać z czymś lepkim (masło czy co?) i trochę mąki? Może by co wyszło z tego? No, z pewnością by było zielone :)

    OdpowiedzUsuń