sobota, 23 lipca 2011
Wizyta w Groolach
Maleńkie miejsce w oficynie przy Nowym Świecie. "Groole". Na hasło 'pieczone ziemniaki' od razu ściąga nas z trasy. W tym niewielkim, bezpretensjonalnym miejscu, można się najeść za niewielkie pieniądze i pogadać na luzie z dziewczyną, która otworzyła lokal. Pieczone ziemniaki kojarzyły mi się dotąd z długimi nocami przy ognisku, gdy jeździłam na obozy jako nastolatka. Do czasu, gdy w Stambule spróbowałam kumpirów, wielkich pyrów wypełnionych sałatkami i sosami. Tureckie ziemniaki były przeładowane całą masą bez głowy dobranych warzyw i polane majonezem i ketchupem, obficie. Te warszawskie są dużo lżejsze, choć technika przygotowywania jest podobna.
Duże ziemniaki piecze się w specjalnym piecu, następnie rozkrawa, miąższ bełta się widelcem z dodatkiem masła i napełnia sosami. Śledzikiem w śmietanie, kurczakiem curry, twarożkiem, cukinią z pomidorami i innym nadzieniem, w zależności od sezonu. Podoba mi się, że można posypać je pestkami dyni lub świeżymi ziołami, które rosną na parapecie. Ziemniaki są pulchne w środku, spieczone na zewnątrz, i choć skórki się nie jada, nam trudno było się powstrzymać.
To fantastyczna alternatywa dla kebabów, taśmowo robionych kanapek z przywiędłą wędliną i tradycyjnego hamburgera. Wydając 10 zł na ziemniaka z sosem, naprawdę nie będziemy mieli miejsca na więcej, a posiłek jest zdrowy i ładnie podany. Na dodatek na miejscu można kulturalnie napić się regionalnego piwa z browaru Konstancin.
Miejsce jest niewielkie, ale w czasie gdy tam siedziałam co rusz wpadał ktoś na ziemniaka. Młodzi ludzie, ale i urocza para staruszków, która dzieliła się piwkiem i ziemniakami. Wszyscy wychodzili zachwyceni i obiecywali, że wrócą.
Na zdjęciach: ziemniak z sosem curry oraz z cukinią i pomidorem
Warszawa, ul. Nowy Świat 52
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja znam ten sposób jedzenia ziemniaków z Moskwy:) Jest tam bardzo popularny. Jest cała sieć fast-foodów "Крошка-картошка", w której głównym daniem jest właśnie pieczony ziemniak + sosy do wyboru.
OdpowiedzUsuńDzięki za namiar na Groole. Nie wiedziałam, że w Warszawie też można zjeść takiego ziemniaczka:) Muszę się tam koniecznie wybrać!!
Chyba widziałam ta dziewczynę w "pytaniu na śniadanie". Świetny pomysł! Oby więcej takich prostych i celnych działań.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ania
Bardzo lubię Twojego bloga i mam nadzieję, że przyjmiesz wyróżnienie dla Ciebie ode mnie:)
OdpowiedzUsuńhttp://notatnik-kuchenny.blogspot.com/2011/07/podziekowania-za-wyroznienie-i.html
jaki smakowity widok:)
OdpowiedzUsuńMiejsce i menu godne polecenia, potwierdzam z całą stanowczością;-)
OdpowiedzUsuńMiejsce bardzo sympatyczne, o przyjaznej atmosferze, ze skromnym, ale smakowitym menu. Można z powodzeniem skosztować samego ziemniaczka z masłem i sosem czosnkowym.
Pycha, już chce się tam wrócić...
Agna, wielkie dzięki:) W wolnej chwili na pewno poślę dalej. Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńWyróżnienie w łańcuszku też ode mnie.
OdpowiedzUsuńGroole sa niesamowite. Wystarczy prosty pomysl + dobor skladnikow i sukces gotowy.
OdpowiedzUsuńW Krakowie przy ulicy Grzegórzeckiej na parkingu przy Hali Targowej stoi niewielka budka co się zowie Krakowski Kumpir serwująca pieczone ziemniaki. Byłam, próbowałam, pokochalam !!!
OdpowiedzUsuń