sobota, 4 września 2010
Po wycieczce na targ
W końcu jakaś odmiana! Zaczynałam się już zastanawiać czy powinnam zarządzić u siebie sezonową zmianę obuwia (a u mnie to poważne pół dnia spędzone na myciu, znoszeniu i wnoszeniu pudeł z piwnicy, nie jakieś tam hop siup). Trochę słońca z rana i już jestem gotowa uwierzyć, że zima nie pojawi się w przyszłym tygodniu.
Sobotnie przedpołudnie - wycieczka na Plac Barlickiego, niegdyś legendarne miejsce handlu, wszelkich podejrzanych gesheftów i innych interesów wagi muszej. Dziś po dawnym handlowisku nie ma prawie śladu, zastąpiła je nowoczesna hala z alejkami, wc i klimatyzacją. Rozumiem, że kupcom wygodniej, kupującym pewnie też, ale klimat już nie ten. Co prawda gdzieś z boku stał, jakby z powojnia przeniesiony, zespół zawianych panów ubranych mocno retro, grający na harmoszce i akordeonie "Siekiera, motyka...", ale pasowali tam jak pięść do nosa niestety. Szkoda, że takie dawne targowiska umierają. Wiadomo, że postępowi nie da się oprzeć, tym bardziej w centrum miasta, ale jednak jakoś żal. Bo to jednak nie to samo, że się tak powtórzę...
Nie wybrałam się na zakupy specjalnie, miałam pewien interes w okolicy, ale skoro już mnie tam los zarzucił, postanowiłam poszukać baraniny, którą podobno można na 'barlickim' kupić. O takich dziwach nikt tu nie słyszał, miałam wrażenie, że równie dobrze mogłam się pytać o szynkę serrano - reakcja byłaby ta sama.
Udało mi się za to upolować za bezcen koszyk kurek i dopaść sprzedawcę, który miał mnóstwo różnych odmian pomidorów. Nabrałam po jednym z kilku rodzajów i miałam pomysł na szybki obiad.
PS: Kupiłam też ciastka, które nazywają się 'brzydkie, ale dobre', święta racja, jak się okazało;-)
Sałatka obiadowa z pomidorami w oliwie
Składniki:
po jednym pomidorze:
gałązkowy, polny, żółty, malinowy, San Marzano (to te o wyglądzie papryki)
feta z czosnkiem i oliwkami w ziołach i oliwie (Apetina)
pieczone bakłażany w oliwie
200 gr makaronu rurki tri colore
sól, pieprz, tymianek suszony
świeży tymianek i bazylia
kropla octy balsamico
Przygotowanie:
Makaron gotujemy al dente, studzimy. Pomidory (nie sparzać, nie obierać ze skóry) kroimy w duże kawałki, wrzucamy do miski z makaronem. Kroimy odsączone bakłażany na kawałki i wrzucamy do makaronu. Dodajemy fetę, czosnek i oliwki, polewamy wszystko zalewą oliwną - jest aromatyzowana, z ziołami, szkoda ją wyrzucać (podobnie zawsze zostawiam oliwę po pomidorach suszonych i bakłażanach - dodaje smaku).
Przyprawiamy, lekko skrapiamy octem balsamicznym, posypujemy świeżymi ziołami. Dajemy smakom chwilę na przegryzienie i gotowe.
Nie ma chyba nic prostszego, a fantastyczne jest smakowanie w ten sposób pomidorów, z których każdy ma swój charakterystyczny smak, o czym normalnie się zapomina. Wtedy można je czuć w pełni i pożegnać się powoli z latem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uwielbiam tę sałatkę zabrać ze sobą do pracy. Jest pysznie, zdrowo, tylko wszyscy na mnie spoglądają łakomym wzrokiem.
OdpowiedzUsuńTa sałatka wygląda obłędnie. Jest fantastyczna. A tak a propo, to ja jestem już po wymianie odzieży na jesienną :)
OdpowiedzUsuńwygląd rewelacyjny. taka kolorowa, szałowa! a skład wspaniały. taki świeży, wakacyjny ;] ech... powiało wakacjami ;]
OdpowiedzUsuńKocham targi, czasem zazdroszczę tym ludziom w krajach arabskich gdzie są wielkie suki (suqi jak ktoś woli;)). Sałata.. kwitesencja lata i jeszcze te kilka odmian pomidorów..
OdpowiedzUsuń"Brzydkie, ale dobre" - rewelacja. Też bym kupila. To zresztą dobrze określa sporo tego, co sama gotuję...
OdpowiedzUsuńA teraz zabawa: http://peklowanie.blogspot.com/2010/09/zabawa-w-lubienie.html
Tym samym Cię zapraszam do udziału.
wspaniałe kolory i smaki!
OdpowiedzUsuń