sobota, 23 stycznia 2010

Ciasteczka z inspiracji...



Ludzie zakładają blogi, bo nie mogą się oprzeć swojej pasji do jedzenia. Mają naturalny talent, smak kulinarny i zmysł aranżacji, którym muszą się podzielić. Niektórzy zakładają blogi dlatego, że wcześniej poczytali przypadkowo fora kulinarne szukając jakiegoś przepisu. Inni zakładają je z zazdrości, gdy popatrzą na inne blogi - jakie piękne rzeczy można tworzyć, zarówno jeśli chodzi o jedzenie, jak i o zdjęcia.

Ja na fora nie wchodzę nigdy, drażni mnie przypadkowość wpisów i masa bzdur, która mimowolnie tam trafia. Zwykle szkoda zaśmiecać sobie czas. Jeśli chodzi o blogi kulinarne, dopóki sama go nie założyłam, znałam chyba tylko Kwestię Smaku. Blogi czytywałam, i czytuję często dalej, ale modowe, szafiarskie i streetwearowe - bo moda to moja druga pasja.

Na pisanie bloga kulinarnego wpadłam w momencie, gdy włócząc się z koleżanką po warszawskiej starówce zdałyśmy sobie sprawę, że ona przygląda się przechodzącym facetom a jak przyglądam się po kolei wszystkim jadłospisom restauracji wywieszonym na zewnątrz. Nie można było po prostu przejść obok nich obojętnie, nie mogłam więc zignorować faktu, że mam taką małą obsesję, z której wcześniej chyba nie zdawałam sobie sprawy.

Początkowo myślałam, że u nas 'rynek' blogów kulinarnych jest mały i jeszcze raczkujący. Szybko przekonałam się, że to nieprawda. Po kilku spędzonych na surfowaniu wieczorach wiem już, że w ciągu ostatniego roku powstała cała masa świetnych, inspirujących i absolutnie profesjonalnych blogów. Wśród polskich natychmiast wpadłam na Liskę i jej White Plate (http://whiteplate.blogspot.com/). Piękne zdjęcia, interesujące potrawy i niezwykle ciepły sposób pisania, o drobiazgach, rzeczach najprostszych i najbardziej banalnych.
Myślę, że nie powinno się w zasadzie pokazywać na swoim blogu przepisów innych blogerek, ale jednak nie mogłam oprzeć się tym ciasteczkom z masłem orzechowym. Poza tym jest to w pewnym sensie ukłon dla autorki i dowód na to, że jej przepisy są stale żywe.
A więc, Lisko - tym ciasteczkiem wznoszę toast za Ciebie!

Ciasteczka z masłem orzechowym



Składniki:
100 gr. masła
100 gr. brązowego cukru
pół słoika masła orzechowego crunchy
1 jajko
150 gr. mąki pszennej
1/2 łyżeczka sody oczyszczonej
1 łyżeczka esencji waniliowej
migdały, w wersji Liski - pistacje

Przygotowanie:
Masło z cukrem ucieramy w mikserze, po czym dodajemy jajko, esencję i masło orzechowe (ja musiałam dodawać je po trochu bo potwornie się kleiło do ścianek robota).

Osobno wymieszać mąkę z sodą i stopniowo dodawać do masy w robocie. Powstałe w ten sposób ciasto należy potem schłodzić przez jakiś czas w lodówce.
Następnie odrywać po kawałku ciasta i formować ciastka dowolnej wielkości, uważając aby nie kruszyły się ich brzegi.

Na blasze ułożyć papier do pieczenia, układać ciasteczka gdy piekarnik nagrzewa się do 175 stopni. Następnie delikatnie powciskać w wierzch ciastek obrane migdały lub inne orzechy. Piec przez 15 minut aż ciasteczka nabiorą złotego koloru. Moje były cały czas bardzo miękkie, nie ma więc co nakłuwać ich nerwowo - stwardnieją odpowiednio dopiero po wystygnięciu.

PS: Co do masła orzechowego, to jestem absolutną fanką tego ze sklepu Marks&Spencer, w wersji crunchy - gęste, słonawe i z dużą ilością orzechów, jest dokładnie takie jak być powinno a importowane jest z Holandii, kraju, który masłem orzechowym stoi.
Polecam kanapki z ciemnego chleba, podpieczonego w piekarniku, posmarowane masłem orzechowym, z plasterkami bananów i posypane cynamonem - bardzo energetyczna przekąska.

1 komentarz:

  1. Tak! Obserwowałam co ciekawsze męskie okazy, chociaż zatrzymywanie się przed każdą restauracją nie ułatwiało sprawy... No ale przynajmniej pożytek z tego wszystkiego w postaci bloga jest!

    OdpowiedzUsuń