czwartek, 4 marca 2010
Czy Bourdain skusiłby się na bułeczkę?
Wielcy szefowie kuchni nie prowadzą naturalnie regularnych blogów, ale czasem mają swoje strony w Internecie, na których można znaleźć ich przepisy. Ja uwielbiam Anthony'ego Bourdaina jak inni wielbią Nigellę (oczywiście nią i J.Olivierem też nie pogardzę), jednak Bourdain to mój faworyt.
Jego podróże śladami kulinarnych smaków są rewelacyjne. To nie nudne wycieczki i sympatyczne pogawędki z tubylcami, wyjazdy Bourdaina to jedna wielka impreza. Gdy ogląda się te programy, ma się wrażenie, że cała ekipa świetnie się bawiła, a najlepiej wtedy, gdy kamera była wyłączona. Ironiczne poczucie humoru, dystans do siebie i kąśliwe uwagi, bez wątpienia szczere, na temat tego, co widzimy na ekranie. Tony nie boi się próbować najdziwniejszych potraw, lubi się dobrze zabawić i nie oszczędza się w życiu. Mam wrażenie, że z kimś takim mogłabym jechać byle gdzie i nie martwić się, że życie jest gdzie indziej.
Postać z krwi i kości!
Szukałam niedawno jego strony w Internecie - jest, ale mało zachęcająca, trafiłam za to też na jego bloga, którego muszę przeczytać od deski do deski (bo w Kill Grillu ujawnił talent i lekkie pióro). Ale, ale, przy okazji znalazłam świetnego bloga wielkiej fanki Tony'ego, Almost Bourdain, a tam proste i zachęcająco wyglądające bułeczki, które zaraz wypróbowałam.
Bułeczki żurawinowo-pomarańczowe
Składniki (mnie wyszło 14 sztuk):
2 i 1/2 szklanki mąki, może być potrzebne trochę więcej
1 duża łyżka cukru pudru
1 i 1/2 łyżki proszku do pieczenia
szczypta soli
szklanka mleka - 250 ml
30 gr roztopionego masła niesolonego
60 gr suszonych żurawin
50 gr skórki pomarańczowej
Przygotowanie:
Rozgrzać piekarnik do 220 stopni.
Połączyć suche składniki - mąkę, cukier puder, proszek do pieczenia i sól. Do miski wsypać też owoce i wymieszać, żeby mąka i reszta obkleiły żurawinę i skórkę.
Dodać zimne mleko i roztopione masło i wymieszać lekko łyżką. Następnie szybko wyrabiać ciasto ręką w misce. Ja musiałam dosypywać mąki, bo ciasto było zbyt kleiste, dosypywałam na oko, do momentu, gdy odchodziło już od palców i było gładkie.
Następnie przełożyć je na posypaną mąką stolnicę i lekko rozwałkować na placek o grubości 3 cm. Szklanką wycinać bułeczki i układać je w formie do pieczenia.
Autorka przepisu radziła aby umieścić je ciasno obok siebie, wtedy wyrosną wyższe, choć trzeba je będzie oddzielić od siebie. Ja jednak zachowałam odstępy między nimi i też było dobrze.
Piec 10-5 minut do momentu, gdy bułeczki zaczną się złocić. Sprawdzić patyczkiem czy ciasto już doszło.
Pyszne na ciepło, jak dla mnie z masłem. Spokojnie można połowę zamrozić i trzymać kilka dni w zamrażarce.
Smacznego!
Etykiety:
bakalie,
blogowanie,
na słodko,
wypieki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
obstawiam, że na taką uroczą bułeczkę każdy by się skusił
OdpowiedzUsuńz kubkiem mleka..
o, dziękuję;-) naprawdę są godne polecenia!
OdpowiedzUsuńfajne te bułeczki twoje
OdpowiedzUsuńWpis wysoce zachęcający, zatem postanowiłam uczynić takie bułeczki i ja. Generalnie wyszły bardzo dobre, tyle tylko, że trochę poniosło mnie z rozwałkowaniem ciasta i wyszły odrobinę zbyt płaskie. Poza tym, jeśli już cos piekę, nigdy nie używam mąki zwykłej, tylko razowej - tak było i w tym przypadku i z całą stanowczością stwierdzam, że w wydaniu razowym z brązowym cukrem samodzielnie zmiksowanym też są godne polecenia. Aha, przypadkiem natknęłam się w sklepie na żurawinę z aromatem pomarańczowymm więc użyłam jej i nie dodawałam już skórki. Jednak ze skórką, lub pomaranczowym zapachem do ciasta chyba byłyby lepsze...
OdpowiedzUsuń