czwartek, 25 marca 2010

Czarodziejska maszyna



Gwoli wstępu i wyjaśnienia, zmieniłam wygląd bloga, bo poprzedni kojarzył mi się już wybitnie zimowo; cynamon, gwiazdki, te klimaty możemy już spakować do około października. Szukałam więc czegoś lżejszego, bardziej wiosennego, próbowałam z zielonym groszkiem (może ktoś zdążył się na ten wygląd załapać, bo wisiał przez kilka godzin) zanim doszłam do wniosku, że to jednak nie to.
W końcu zdecydowałam się na to, co widać, i pierwsza opinia była taka, że teraz mój blog jest podobny do bloga Liski. Sama nie wiem, może odrobinę? Jakkolwiek szanuję, podkreślam, że ewentualna inspiracja była mimowolna i nie umyślna. Widocznie estetycznie idziemy podobnymi torami.
Podejrzewam, że za jakieś 3 miesiące będzie kolejna zmiana, bo szybko się nudzę i będę chciała znów bloga odświeżyć.

A wracając do meritum, zakupiłam w końcu maszynę do chleba. Nasłuchałam się kiedyś od kolegi jakie to cudowne urządzenie, jaki ten chleb puszysty, jaki pyszny, ile możliwości daje taka maszyna i jak bezproblemowo się jej używa. Niestety, łatwo mnie nakręcić, więc czym prędzej pobiegłam do sklepu zorientować się co i jak. Wielkość maszyny po prostu mnie przerosła, taka kapkę mniejsza mikrofalówka. Ponieważ powoli zarastam nowymi butami, torebkami i sukienkami, na maszynę uznałam, miejsca już nie ma.
Spokój ten potrwał z miesiąc, gdy zabrałam się za pieczenie normalnego chleba w piekarniku. Podniecona nową aktywnością znalazłam w Empiku książkę o pieczeniu chleba, ponad 300 przepisów, niesamowite kombinacje smaków, różne mąki, ciekawe dodatki smakowe. Książkę niewiele myśląc kupiłam z miejsca, a w domu okazało się że to książka z przepisami na chleby z automatu... wiele to mówi o moich szybkich decyzjach podczas zakupów...

No i nie było rady, trzeba było kupić automat, książka nie mogła się przecież zmarnować! Zdecydowałam się na automat Concept PC 5030. Ma 2 mieszadła, 10 programów, piecze na 2 gramatury chleba i na 3 stopnie przypieczenia skórki. Tradycyjne pieczenie chleba więc zarzuciłam na razie, a póki co wypróbowuję automat. Na razie upiekłam w nim 3 chleby, każdy inny i każdy był bardzo dobry, więc zakupu nie żałuję.
Trochę drażnią mnie dziurki od mieszadeł pod spodem, ale można się przyzwyczaić. Początkowo zszokowało mnie też ile trwa wypiek (bywa, że i 3 godz. 50 minut!), ale przecież w niczym to nie przeszkadza i można sobie nawet wyjść z domu, wszystko samo się wyłączy.

Widoczny na zdjęciu chleb to mleczno-miodowy, z suszonymi śliwkami. W chwili, gdy to piszę, piecze się kolejny, pszenno-orkiszowy z makiem i sezamem.
Wspomniana powyżej książka, z której pochodzą wszystkie chleby to "Domowy chleb" Yvana Cadiou i innych, wydawnictwo Świat Książki.



Naturalnie wiem, że jest to pójście na łatwiznę, jednak nie mam skrupułów, żeby sobie życie trochę uprościć. Jasne, że nie zastąpi on prawdziwego wypieku, ale może być alternatywą na co dzień. W ten sposób chleb na zakwasie będzie dla mnie czymś specjalnym, niecodziennym.

Chleb mleczny z suszonymi śliwkami i miodem




Składniki:
500 gr mąki pszennej
100 gr śliwek suszonych
2 łyżki miodu
50 gr masła
250 ml mleka
opakowanie drożdży suszonych
2 łyżki cukru
1,5 łyżeczki soli

Przygotowanie:
Zasada jest taka, że najpierw wlewamy mokre składniki, czyli mleko, miód, stopione masło. Dodajemy cukier i sól w jeden róg foremki. Wsypujemy mąkę i drożdże (drożdże w drugi róg pojemnika, bo na tym etapie nie mogą się połączyć z solą - chleb wtedy nie wyrośnie).
Ustawiamy program - tu chleb zwykły, basic, ze średnią zarumienioną skórką. Automat sam zapika przy drugim zagniataniu ciasta, gdy będzie trzeba dodać śliwki.

Chleb jest niezwykle puszysty, lekko słodkawy. Część śliwek rozpadła się w trakcie zagniatania, dając piękne brązowe smugi na chlebie, część pozostała w kawałkach. Zjadłam prawie cały z żółtym serem i korniszonami, albo smalcem z ogórkami kiszonymi. Nie na raz naturalnie;-)

5 komentarzy:

  1. Będę w Łodzi w okolicy Wielkanocy, wtedy jakiś upiecz! Może być taki jak na zdjęciu!

    OdpowiedzUsuń
  2. A w okolicy Wielkanocy to ja wyjeżdżam akurat... ale spokojnie, będzie jeszcze wiele okazji

    OdpowiedzUsuń
  3. Wypiek nie trwa tyle czasu, ile piszesz - to jest czas od chwili wsypania składników do formy do momentu wyjęcia upieczonego chleba - a to już zasadniczo zmienia postać rzeczy :)
    Pozdrawiam wiosennie, ivka76

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz rację, napisałam nieściśle, chodziło mi o sam czas pracy maszyny. Najpierw urządzenie się podgrzewa do odpowiedniej temperatury, potem zagniata podwójnie i dopiero potem wypiek. Dzięki za zwrócenie uwagi:)

    OdpowiedzUsuń
  5. szkoda, że mnie nie miał kto tak zachęcac
    bo pewnie miałabym już maszynę :-)

    OdpowiedzUsuń