środa, 7 kwietnia 2010

Na odwyku



Niestety, już po świętach, Czas wrócić do rzeczywistości i za nie teraz odpokutować. Oczywiście co roku obiecuję sobie, że nie będę się objadała, po czym bierze to w łeb. Może po prostu oszukiwanie się, że tym razem będzie inaczej, należy do części tradycji?

W każdym razie teraz jestem tak nasycona jedzeniem, że na sam jego widok robi mi się słabo. Pora więc na odtrucie organizmu i zbicie cholesterolu.
Rewelacyjna jest na to wiosenna zupa warzywna. Prawie nie ma w niej tłuszczu, nie ma też mięsa. Sam warzywny wywar.
Jak dobierzecie smaki, zależy tylko od was. Zamiast tego, co proponuję poniżej, można też dodawać brokuły z czerwoną fasolą, albo pomidory z puszki. Można spróbować z soczewicą albo brukselką, jakie kto ma upodobania.
A po kilku dniach jedzenia takiego obiadu, człowiek czuje się zdecydowanie lżej na duszy i ma więcej energii.

Trawę cytrynową kupiłam przez Internet, oczywiście lepiej użyć świeżej, ale nie zawsze jest pod ręką. Polecam ją wszystkim do zup, potraw chińskich i do herbaty. Jest trochę twarda, niektórym może to przeszkadzać, ale daje tak ciekawy aromat, że warto choć raz spróbować jej w zupie.

Wiosenna zupa warzywna



Składniki:
nieduża kapusta pekińska
2 średnie cebule, można dodać białą i czerwoną
4 łodygi selera naciowego
2 duże marchewki
1 pietruszka
kawałek selera
pół rzodkwi białej
puszka kukurydzy
garść zielonego groszku mrożonego
2 litry warzywnego bulionu
łyżka stołowa suszonej trawy cytrynowej
łyżka zielonej ziołowej przyprawy do zupy
łyżka oliwy z oliwek
sól, pieprz

Przygotowanie:
Warzywa obrać i pokroić w półplasterki, kapustę posiekać.
Seler naciowy i cebulę podsmażyć w garnku na oliwie, stopniowo wrzucać kapustę pekińską i mieszać energicznie, żeby odparowała z niej woda. Zalać warzywa gorącym bulionem i doprowadzić do wrzenia.
Dodać plasterki marchwi, pietruszki, rzodkwi oraz cały kawałek selera. Wsypać trawę cytrynową i ziołową przyprawę, osolić i dodać pieprz. Gotowanie potrwa 10-15 minut, sprawdzajcie po marchewce czy zupa już dobra.
Pod koniec gotowania wsypać mrożony groszek i odsączoną kukurydzę.
Ja na minutę przed wyłączeniem dodałam jeszcze świeżej zielonej cebulki, żeby chrupało w zębach.

1 komentarz:

  1. Mmmmmm, pycha... To jest właśnie to, co przywróci nas do normalnego funkcjonowania. Z poświątecznego stylu "Wańka-Wstańka", czyli ledwo się toczę;-), na normalne - wysokie obroty.

    OdpowiedzUsuń