wtorek, 27 kwietnia 2010
Wirtualna książka kucharska
Internet wkracza w coraz więcej dziedzin naszego życia i stara się nimi koniecznie zawładnąć. Skoro można już zamawiać produkty przez Internet, znajdować w nim same przepisy i robić mobilne listy zakupów, to może warto stworzyć internetową bibliotekę, wirtualną książkę kucharską?
Byłby wtedy raz na zawsze koniec z rozpaczliwym szukaniem wyciętych ze starych gazet przepisów i upychaniem ich z powrotem w szufladach. Niestety, na ten pomysł już ktoś wpadł. My możemy się teraz tylko dołączyć, lub udoskonalić serwis.
Strona Eat Your Books pozwala na przeszukanie zbioru 16 tysięcy książek kucharskich dostępnych w jej zbiorach. Pod ręką mamy więc około 200 tysięcy przepisów, a ich liczba sukcesywnie rośnie. Można przejrzeć je według autorów, nazw przepisów, składników, typu potraw.
Przykładowo, jeśli szukamy przepisu na zupę z zielonego groszku, a kojarzymy mniej więcej gdzie ją widziałyśmy, możemy sprawdzić czy w książkach Jamiego Olivera nie pojawia się takie danie. Jeśli nie pamiętamy proporcji albo nie możemy sobie przypomnieć w której książce go widziałyśmy, wystarczy kilka danych żeby strona pomogła nam szukać. W podobny sposób można szukać przepisu według kategorii smakowych czy kuchni narodowych
Wykupując abonament na rok, za 25 dolarów, lub dożywotnio za 50 dolarów, można odnaleźć tu swoje ulubione książki kucharskie i zamieścić przepisy zalęgające szuflady. Ciekawa jest aplikacja, dzięki której wpisując składniki znajdujące się w naszej lodówce, możemy dostać przepis na konkretne danie. Wystarczy tylko wpisać: cebula, por, czosnek by otrzymać kombinację dań zawierającą niewiele więcej ponad te trzy produkty.
Eat your books pozwala też przygotować jadłospis na cały tydzień, rozpisany na kolejne dni czy ułożyć porządną listę zakupów do ustalonego już jadłospisu. Z taką wydrukowaną kartką bez problemu zrobimy zakupy w markecie.
Podoba mi się też (bo zalogowałam się na darmowy, 30-dniowy próbny okres), że można oznaczyć przepisy zapisane na naszej karcie jako ‘ulubione’ czy te ‘do wykorzystania’. No i część newsowa jest ciekawa, bo można być na bieżąco z kulinarnymi wydarzeniami z całego świata, poznać nowych interesujących autorów, nowe restauracje czy trendy kulinarne.
Fajnie, że powstają takie nowe możliwości, które mają nam z założenia ułatwić życie. Witam się z nimi otwarcie i kibicuję, ale fakt, że jednak po chwili pierwszej fascynacji wracam z powrotem do książek w realu, które pachną, które można podotykać i zabrać ze sobą do parku czy gdzieś w drogę. Pod tym względem jestem tradycjonalistką.
Zdjęcie na otwarciu posta: sxc
Etykiety:
blogowanie,
książki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz