wtorek, 2 lutego 2010

Posyp mnie kminkiem



Nie często trafiają nam się w środku tygodnia takie wczesne popołudnia spędzone na czytaniu książki, gdy za oknami jeszcze jasno a my możemy popatrzeć jak pada śnieg.
Są takie książki, które są wręcz stworzone do czytania zimą, szwedzkie kryminały przykładowo, książki Virginii Woolf czy Iana McEwana.

Ostatnio zasiadłam przy nowej pozycji Olgi Tokarczuk, o niesamowitym tytule zapożyczonym od Blake'a - "Prowadź swój pług przez kości umarłych". Aż się prosiło żeby usiąść przy samym oknie z widokiem na zasypany park; w końcu bohaterka mieszka niemal na odludziu, w małym miasteczku w Kotlinie Kłodzkiej. I choć akcja toczy się przez cały rok, zima wydaje się być dominującą porą roku.

Siedząc tak i czytając pochrupywałam kminkowe słone paluszki dumając nad tymi wszystkimi zwierzętami o które nikt nie walczy. Z boku na parapecie leżała moja kotka, która kiedy tylko jestem w domu podąża za mną krok w krok, bojąc się, że niepostrzeżenie znowu zostawię ją samą.
Takie to smutne, że ludzie których obchodzą zwierzęta, rzeczywiście wyglądają w oczach innych na nieszkodliwych wariatów, próbujących nadaremno zbawić świat. Tak się składa, że pani Duszejko z książki, jest mi bardzo bliska w swoich zapatrywaniach. Jakoś zawsze zwierzęta obchodziły mnie bardziej niż ludzie, którzy w końcu potrafią o siebie zadbać przy minimum wysiłku.

Jak czasem oglądam policyjne programy z USA o zwierzętach to nie mogę sie nadziwić, że u nich rzeczywiście policja przyjeżdża na wezwanie a nieodpowiedzialnych czy sadystycznych właścicieli naprawdę stawia sie przed sądem! U nas ani schronisko, ani policja ani nawet osiedlowy weterynarz nie ruszą się z ciepłych stołków. Wiem, bo słyszałam różne historie od znajomych, wiem bo sama próbowałam.

W zasadzie niewiele zmienia świat wysypanie okruchów chleba kaczkom czy wysypanie bezdomnym kotom trochę karmy. Ale jakoś lepiej się człowiek wtedy czuje, jakoś tak łatwiej potem zasiąść z tą książką w ciepłym pokoju.



Słone paluszki z kminkiem
(przepis pochodzi z książki "Pikantne ciasta i ciasteczka" Hanny Szymanderskiej)

Składniki:
2 szklanki mąki pszennej
50 gr masła (w przepisie było 100 gr)
20 gr świeżych drożdży
1/2 szklanki mleka
1 jajko
1 białko
sól
kminek
łyżeczka cukru
mielony kumin (dodałam sama, nie było w przepisie)
łyżka oleju

Przygotowanie:
Utrzeć cukier z drożdżami, łyżką mąki i mlekiem na gładką masę. Odstawić garnuszek w ciepłe miejsce aż zacznie fermentować.
W misce przesypać resztę mąki, wlać zaczyn. Dodać sól, kumin, następnie wbić jajko i dokładnie ze sobą wymieszać. Następnie dodać roztopione masło.
Wyrabiać ciasto, aż zacznie się oddzielać od dłoni. Przełożyć je do miski, przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Powinno niemal podwoić swoją objętość.
Następnie rozwałkować je ma posypanej mąką stolnicy na grubość 5 mm i posypać je gęsto kminkiem. Pokroić w paski dowolnej grubości i układać na posmarowanej olejem blasze, smarując paluszki przed włożeniem do piekarnika roztrzepanym białkiem lub żółtkiem - ja robiłam to na przemian i dobre wyszło w obu wersjach.

Wstawić do nagrzanego wcześniej do 170 stopni piekarnika na jakieś 15-20 minut.
Mnie z tej ilości ciasta wyszły 3 wsady, im bardziej nagrzany był piekarnik, tym oczywiście krótsze było pieczenie.

Jeśli paluszki nam nie wyjdą, zawsze możemy je pokruszyć ptakom;-)

PS: Przy produkcji paluszków nie ucierpiała żadna ksiażka;-)

2 komentarze:

  1. @P.S. - bardzo mnie to cieszy;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. wysypywanie kotom karmy swiata nie zbawi, ale dla tego kota to jest caly swiat miec pelen brzuszek.. wiec w pewnym sensie to jest zbawianie swiata.. kazde jedno zwierze, ktore nie cierpki glodu, zimna, bolu... to juz cos! ;)

    OdpowiedzUsuń